Kiedyś w soboty czas odmierzały puste puszki piwa
Jakoś koło szóstej trzeba było się zrywać
W domu razem z nimi czekał stały zestaw pytań
- stały zestaw odpowiedzi no i kima
Pamiętam moją pierwszą wypłatę do dzisiaj
Nowy zestaw kluczy, pełny bak paliwa
Z dala od miasta to nie było na co wydać
Więc pół dnia jeździłem bez celu po ulicach
Nie pamiętam jak się powiększała nasza rodzina
Pamiętam rower i jak trzymałem się bagażnika
Odwoził mnie do przedszkola, już umiałem czytać
Na nagrobku piszę, że to był jego ostatni rok życia
Rozmawiałem z nim w myślach stojąc nad grobem
Sortując w głowie to co ważniejsze już w drodze, to trochę
Dziwne, że jeśli się już przed kimś otworzę
To albo nie żyje, albo to zostawiam sobie
Zostawiam sobie, zostawiam sobie
Zalewam dobrym piwem i dalej idę
Zostawiam sobie, zostawiam sobie
Nie przerabiam na tekst, rymy niszczą treść
Zostawiam sobie, zostawiam sobie
Noszę z tyłu głowy, skończ podchody
Zostawiam sobie, zostawiam sobie
Jeśli już to powiem to nad grobem
....
Pamiętam jak mnie o to pytał
Ale nie ma jednej odpowiedzi na pytanie o sens o życia
Chcesz? Wyliczaj! Rozwal całe pudło porównań
Wszystkie inne, ale wciąż z jednego pudła
Nie skompresujesz do dwóch zdań... życia
Więc na nic prawdy o nim na koszulkach
Ktoś, że rodzina to sens - powie
Minie godzina spędzi mu sen - z powiek
Zostawiam sobie, zostawiam sobie
- drobne i zamawiam wodę
Mam wrażenie, że co dzień, krążę tam i z powrotem
Nie robiąc nic ciekawego poza omijaniem studzienek w drodze
To dobijające jak wybór pomiędzy gwoździem, a młotkiem
Inne opcje? Wątpię, ciągle za pieniądzem
Pośpiech... jest złym doradcą, ale zdania na temat
Wczutych w pracę nawet nie wypowiadam na głos
Zalewam dobrym piwem i dalej idę
Nie przerabiam na tekst, rymy niszczą treść
Noszę z tyłu głowy, skończ podchody
Jeśli już to powiem to nad grobem
Zostawiam sobie, zostawiam sobie
Zostawiam sobie, zostawiam sobie
Zostawiam sobie, zostawiam sobie
Zostawiam sobie, zostawiam sobie