Ta, Panie tekściarz, pomyśl...
Że kiedy zamierzasz coś nagrać
Wracasz do domu, a tam pusta kartka
Która już gdzieś słyszała, że klatka
Jest brudna, a najlepszy rap z południa
Składa się sama, woli skończyć w koszu
Niż dać sobie wyryć, że to flow trzeba poczuć
Ziewa, ma dość. Chyba wcisnąłeś
Za mało rymów do "swag", żeby to wzięła za coś
Czeka tak wciąż na parę oczu bystrych
I dłoni co długopisu uczyni wytrych
Stan dla niej trochę dalej od przewidzeń, czy przewidywań
Uwierz... to po niej spływa
Kartka papieru żywa! Martwe ziomy!
A Ty? Której trzymasz strony?
Albo umiesz coś ująć w słowa jak trzeba
Albo dajesz się słowom ująć do więzienia
Ta, żałuję, że braki chodzą parami
Wyczucia z konsekwencji i tak latami
Na wolności ziomy rzucają wersami
O zabijaniu ciszy i słów origami
Dobrze, że nasze cisze mają wiele żyć
A origami ze słów znaczy tyle co nic
Mimo to po cichu liczę na głośny bunt
Raz, dwa, trzy... już?