Wiersz dla Warszawy by Jan Lechoń
Wiersz dla Warszawy by Jan Lechoń

Wiersz dla Warszawy

Jan Lechoń * Track #6 On Marmur i róża

Wiersz dla Warszawy Annotated

Kiedy śnieg cicho prószył zimową pogodą
I smutnie nad dachami gasło słońce krwawe,
Z pomnika wzniesionego za najeźdźcy zgodą,
Mickiewicz zamyślony patrzał na Warszawę.

Owiany zimnym wiatrem, wiejącym od Wisły,
Wonią liści zeschniętych i trupiego gnicia,
Przenikał wszystkich ludzi najskrytsze zamysły
I mury, których nigdy nie widział za życia.

Patrząc w Zamku królewską, potrzaskaną głowę,
W kościotrupy kościołów jak potworne sztolnie,
Mierzył to, co zrobiło Herculanum nowe,
Które na śmierć męczeńską poszło dobrowolnie.

Ujrzał łunę nad miastem i więzienne kraty,
Okrucieństwa nie znane ludzkiej wyobraźni
I słyszał, kiedy cichły moskiewskie armaty,
Ażeby swym milczeniem dopomóc tej kaźni.

I jako Bóg w dzień Sądu mieczem Archanioła,
Wodząc wieszcza swą ręką na lewo i prawo,
Oddzielił tych, co milcząc nie ugięli czoła,
Od tych, co są narodu skorupą plugawą.

I wtedy w sercu z brązu zadrgał wielki temat,
Którego nikt poza nim godnie nie wypowie
I w tym wichrze od Wisły rozpoczął poemat:
"Warszawo wiecznie wolna, Ty jesteś jak zdrowie".

Your Gateway to High-Quality MP3, FLAC and Lyrics
DownloadMP3FLAC.com