Skąd Szekspir? Ot, po prostu z pamięci mej nagle
Wpierw słowo, potem obraz i myśl się wynurza,
I oto wonna wyspa, wiatr dmie, hucząc w żagle,
I myślę: jaki piękny tytuł sztuki: Burza.
Ach! to ja wypłynąłem na morską głębinę
Szukać kraju, gdzie zorza fantastyczna wschodzi,
To ja, w zdanej na łaskę huraganów łodzi,
Wpośród światła błyskawic, w graniu gromów płynę.
Wyruszaj razem ze mną każdy, który marzy
Lazury mórz dalekich, ląd nieodgadniony!
I ty ze smutkiem wiecznym na kamiennej twarzy
Otwartymi tę burzę powitaj ramiony!
Oto głąb granatowa, gdzie się ona leże,
Jako wrota olbrzymie z hukiem się otwarła
I jak z głowy Meduzy oderwane węże,
Spływają błyskawice do morskiego gardła.
Morze wstało i wielką, srebrną grzywą wstrząsa,
Jak zwierz Apokalipsy z paszczą, co się pieni,
I jak głodny lew wściekły, gdy pustynię kąsa,
Opada w dzikim wyciem bezmiernej przestrzeni.
Czy czujesz, że i w tobie, jak w łonie natury,
Moc, co myśli urąga, wije się i kłębi,
I w twoim także sercu śpią ukryte chmury,
I wichry i pioruny drzemią w twojej głębi.
Więc niechaj cię nie łudzi spokój twoich myśli
I błogość, gdy w niej serce znużone się grąży,
Bo kiedy mądry kompas łatwą drogę kreśli,
Nie wiesz nigdy na pewno, gdzie łódź twoja dąży.
Żądze, które na darmo chcesz w twym sercu stłumić,
Nawałnice, za nieba ukryte pogodą
I gwiazdy, których mowy nie możesz zrozumieć,
Jedną mocą sprzęgnięte, żagle twoje wiodą.
Podaj więc pierś wichurze, co chmur kłęby miecie,
Patrz w niebo nieulękły, choć nie wiesz, co wróży,
I płyń, płyń ciągle naprzód! Ty też spoczniesz przecie,
Wielki, cichy, spokojny, jak morze po burzy.