Po horyzont

[Intro]
Can't stop

[Refren]
Miasto po horyzont, wieże świątyń
Wierzę czynom, nie w posągi
Smog kurtyną, nie masz prawa wątpić
Sumy płyną, póki prawdy nie wpakują w czarne worki
Chodnik duchem, piszę zwrotki nad Torino
Głuchym echem się odbija krzyk cierpiących
Trafisz w korki jadąc naprzód złą godziną
Ale musisz zdążyć na coś wpłynąć, masz pięć minut

[Zwrotka]
Wielu o tym śniło, każdej nocy
Jakby stało się obsesją, a stały tu tylko bloki (Aa)
Asfalt skleja się z podeszwą
Wszyscy biegną, lecz mało kto wie jak chodzić
Oczy przesłoniły nam neony
Łatwo wypaść z drogi
Nie ustąpi ci nikt miejsca, czekają aż ty je zwolnisz
Jak na lewe ruchy monitoring
W zaciśniętej dłoni zawiniątko w folii
Tutaj za szkło, co niektóry łatwo dałby się pokroić
Długi kości łamią jak się spóźnisz albo przytniesz swoich
Rozbiegany wzrok jak w paranoi
Dzieci uwikłanych w technologii
Te osiedla wyglądają jak w agonii
Ale zdają się dawać nam domy
Twarzom na przystankach tramwajowych
Tu gdzie podrobiony uśmiech ma gorycz zasłonić
Nie oddając odbić prawdy, bo trudno się z nią pogodzić
Miasto spowija półmrok
A ja się przed siebie patrzę pusto
Jestem tylko już wewnętrzną kłótnią, która mówi: "zrób to
Póki tętnią w nas aorty, jesteś winien to podwórkom"
W jedną stronę bilet do miejsc, gdzie nie wszyscy pójdą
Grać dopóki bity syfu nie rozkurwią
Patrz jak mówią zanim słowa będą próżnią
Po horyzont widać takich mnóstwo (Aa)
Mam tu [?] i fazę wpuszczać tłusto każdą frazę
Atak pod perkusję składa zbiór wydarzeń
Pewnie znów przesadzę, kurwa, z zadumaniem, jesień
Odebrałem, pchaj to gówno w eter
Może kiedyś przyjdzie napchać w kieszeń
Mówią: "Ty napewno przekręt niesiesz"
A nawet nie chodzę w dresie
Przypalony petem plecak przepadł gdzieś na mecie
Żegnam, jestem dzieciakiem na sprzętach
W tym gabinecie, ultra underground
Dzisiaj stoi tu na starych cegłach
Pusty trzepak, kilka imion jeszcze słychać z membran
Wielu czeka, aż się zmieni pejzaż
Nim dociera do nich, że się zmieni coś w niewielu kwestiach
Po horyzont tylko w supłach kable
Nie chcę przestać, ale wiesz, że często się z tym szarpię (Argh!)
Mógłbym stąd wyjechać, gdzieś na świata krańce (Oh)
Ale kiedy gasną światła, tylko to zostaje dla mnie

[Refren]
Miasto po horyzont, wieże świątyń
Wierzę czynom, nie w posągi
Smog kurtyną, nie masz prawa wątpić
Sumy płyną, póki prawdy nie wpakują w czarne worki
Chodnik duchem, piszę zwrotki nad Torino
Głuchym echem się odbija krzyk cierpiących
Trafisz w korki jadąc naprzód złą godziną
Ale możesz jeszcze na coś wpłynąć, masz pięć minut