[Intro]
Pamiętam, jak w tamtą niedzielę przy kawie
Babcia wspominała wojnę
Mówiła o świecie, którego nie poznamy z książek
Że jest wygodnie
Teraz, tutaj, dzisiaj, zawsze - wszystko masz pod ręką
Bomby nie spadają a Ci ciągle, kurwa, kiepsko
[Zwrotka 1]
Jak lufa przy skroni była, nikt nie oderwał
Zgadnij co zostało w łapie
A widziałem elegancję w swym niedoszłym końcu
Bo w muszce się czułem poważnie
Trochę mnie wkurwiał brak siły sprawczej, teraz to bardziej
Przebicia, typie
Zawsze szukałem, jak robić inaczej
A wynaleźć koło to jak wydać płytę
Nie grało tu nic, mnie szukał na mapie trzy dni raz kumpel
To moje zadupie, u Boga za piecem - na węgiel, który zakupię
Nie wchodzę na scenę, bo wstydliwy jestem
Że brzmię lipnie z autotunem
A sceny nie zmienię, to koncert życzeń, co nie znaczy że bilet kupię
Staram się wyostrzyć wzrok, lecz widzę czarne kwadraty
Siódmy rok pruję żyły za jeden udany
Więc nie dziw się że serce krwawi
Tak dobry rok, lecz cena zła, co przyszło komuś zapłacić
A ja tylko chodzę i płaczę (i płaczę i płaczę i płaczę) na raty
Nie mamy już wojny innej niż na pieniądz
Prowadzić ją to jak brać dragi
A ludzie nie wierzą że gruby portfel opiera się na stu bogatszych
Znam tysiąc sposobów, jak stworzyć byle co
Więc dobrze współczesną scenę
A ludzie słuchają i myślą "byle co", pod prysznicem nucąc refren
[Bridge]
Pamiętam, jak w tamtą niedzielę przy kawie
Babcia wspominała wojnę
Mówiła o świecie, którego nie poznamy z książek
Że jest wygodnie
Teraz, tutaj, dzisiaj, zawsze - wszystko masz pod ręką
Bomby nie spadają a Ci ciągle, kurwa, kiepsko
[Refren]
Da ulgę na chwilę byle co, szukać więcej to błąd
Chociaż ten dobry na kolanach nie uważa tak
Wyceluj broń, w niego, nie w siebie, on musi stąd
Odejść - nie ma nic już do zaoferowania
[Zwrotka 2]
Jednego z nas nie usłyszysz, ale to żołnierz znany dla bliskich
Tu każdy coś wnosi, nawet jak wynosi z tego jedynie pociski
Zawsze widziałem najgłupszą opinię
Z morza pochlebnych wyławiałem "leszczu"
W jednostkach czasu to w chuj dużo minie
Zanim się dystans wyrobi do tego
Każdą sekundę tu słyszysz, miejsce, zapłaciłem za to frycowe
A mówiłem, stary że jak będzie kryzys, to największe działa wytoczę
Oni bawili się dobrze, ja mało się bawię
Choć życie pobawi się z nami dopiero
Te same pytania, czy kiedyś zmądrzeję
Już odpowiadałem, że przeszło
Kłamstwo z kłamstwa jak kolega z pracy
Kłamiemy strasznie, gdy nam czegoś szkoda
Nic do dodania, jedyny plus - po którymś razie to spływa po nas
Dziwne spojrzenia i delegacje, wchodzi ochota by głębiej kopać
Ciebie kobieta nazywa baranem, a jak drążysz temat
Nic nie wspomina o rogach?
Pamiętam, jak w tamtą niedzielę przy kawie
Babcia wspominała wojnę
Mówiła, że każdy ma wybór, czy niesie i po co - ogień
Ciągle w głowie mam bój, nie o cel, on był jasny zawsze
Postaw w ringu fałsz i prawdę
Od lat walczy jedno z drugim - jak zwykle o władzę
[Bridge]
Pamiętam, jak w tamtą niedzielę przy kawie
Babcia wspominała wojnę
Mówiła o świecie, którego nie poznamy z książek
Że jest wygodnie
Teraz, tutaj, dzisiaj, zawsze - wszystko masz pod ręką
Bomby nie spadają a Ci ciągle, kurwa, kiepsko
[Refren]
Da ulgę na chwilę byle co, szukać więcej to błąd
Chociaż ten dobry na kolanach nie uważa tak
Wyceluj broń, w niego, nie w siebie, on musi stąd
Odejść - nie ma nic już do zaoferowania