[Intro]
Zepsuty parszywy śmieć, nie zabrał nic
Wyrzutom sumienia wbrew, zaostrzył kły
I mimo że widział śmierć, koegzystencją brzydzi się
Nie ma tu miejsca ponad dne-e-em, zepsuta krew z wadliwych serc
[Bridge]
Zalewa mnie... (Od paru dni mam popaprany łeb)
Zalewa mnie... (Zamknięte drzwi, zadbany gniew)
Zalewa mnie... (Od razu krzyk, zadławił szept)
Zalewa mnie... (Mój ukochany syf, w dobrze znanym śnie)
[Refren]
Od paru dni mam popaprany łeb
Zamknięte drzwi, zadbany gniew
Od razu krzyk, zadławił szept
Mój ukochany syf, w dobrze znanym śnie
Od paru dni mam popaprany łeb
Zamknięte drzwi, zadbany gniew
Od razu krzyk, zadławił szept
Mój ukochany syf, w dobrze znanym śnie
[Zwrotka]
Nie muszę niczego mieć, a muszę żyć
Przegrzany temat codziennie-nie, zamieniam w drip (yeah, oh)
Potem znowu wracam do początków, w porządku
To surowe lico mam po ojcu, od bodźców
Dobrze, ze dusili mnie w zarodku, bo potwór
Im wyszedł i wszystkich tu potruł
Pluł i brał, potem tłukł i brzydko kradł
Jak on mógł? no mógł i chcia-a-ał, bo na chuj mi inny plan?
[Bridge]
Jak taki mam...
Jak taki mam...
[Refren]
Od paru dni mam popaprany łeb
Zamknięte drzwi, zadbany gniew
Od razu krzyk, zadławił szept
Mój ukochany syf, w dobrze znanym śnie
Od paru dni mam popaprany łeb
Zamknięte drzwi, zadbany gniew
Od razu krzyk, zadławił szept
Mój ukochany syf, w dobrze znanym śnie