[Refren]
W kółko pachnie mi tu sztruksem
Skąd Cię wziąłem jakimś fuksem
Klepie niby spirytusem
Jakbym został basilusem
[Zwrotka 1]
Co się porwie to zszyje
Oddam głowę za szyję
Żeby znaleźć to co chciałem
Znów zjarałem Kołomyję
Przyjemnie że aż się okryję
I wpadnę myślę trochę na dłużej
I nie popatrzę nigdy już niżej
Bo wystarczy że jestem bliżej
Ta dziwna tekstura określeń okrutna
Co się stopniowo przyciąga do płótna
Na polach emergenta nieskończona
Kropka pod okiem już jest strzelona
Nie wykryłem dysonansu
Więc nie zmniejszam już dystansu
Więcej wgłębień wciąż wykrywam
Atmosfera jak miła
[Refren]
W kółko pachnie mi tu sztruksem
Skąd Cię wziąłem jakimś fuksem
Klepie niby spirytusem
Jakbym został basilusem
[Zwrotka 2]
Myślami wokół jednego obracał
Żadnej nogawki bym nie skracał
Jadę z górki bez odblasków
Skończę Praski sezon wrzasków
Jest druga w nocy a ja dalej pruje
Klepnięty przez telefon mówię co czuje
Tak zdyszany że słychać jak pluje
Pogięte grosze z kieszeni wyjmuje
Rzuciłem karty i leży karoca
Każda część ciała strzela jak proca
Może pod koniec wyszedł zakalec
Ale nie jadłem samotny jak palec
Wszystko jest w sztruksie
I cały się cieszę
Czuję spełniony
Się wspiąłem na wieżę
I oczom nie wieże
Jak ja się cieszę
Oj tego nie zmierzę
Nie zmierzę nie zmierzę
[Refren]
W kółko pachnie mi tu sztruksem
Skąd Cię wziąłem jakimś fuksem
Klepie niby spirytusem
Jakbym został basilusem