Billy Pilgrim

Wstaję w pół do szóstej pełen werwy (niech mnie diabli!)
Jestem bohaterem tej komedii (jak Al. Bundy)
Idziemy pewni siebie w dół pochylone karki
Zegarki, koszule, trenujemy nasze garby
(Eviva!) odkrywam szlaki miłowania stresu
(Prawdziwa!) energia pikawa na bezdechu
To wszystko ma sens niczym kicz na salonach
Strategie, negocjacje, taki błysk Napoleona
Nie chcę śnić o milionach mam się realizować
Korpora (bez duszy) niech nas żre, dławi, zmora
No co TY! Jest pięknie a to efekt uboczny
Pal mosty z talеntem podaj rękę wyroczni
Gotówki na świecie jеst skończona ilość
Więc nie może jednocześnie w wielu stronach płynąć
Na duszy Rembrandt pracy wymalował siłą
Błękitne limo, by się życie kręciło!

Ja się tutaj nie prosiłem ale jak już jestem może dasz mi smutek albo nawet depresję abonament na lekcję, pogardy współczesnej inni mają gorzej łap szczęście!

Są dni gdy mnie cieszy ciepła woda w kranie
A mieszkanie to nie tylko ta podłoga przy ścianie
Wewnętrzny głos mówi „bez obaw, dajesz!”
Ja naiwnie wierzę, jutro piszę testament
Mam ckliwe pisanie i pętle powrzucane
Całość chwyta za gardło ludzie czują obawę
Ale nic to, uczę się porażek na pamięć
Popijam kawę potem walczę o przetrwanie
Myślałem, że łatwo jest się zgubić w świecie
Ale bardziej poplątane są ścieżki w internecie
Widziałem tam przyjaciół wszędzie – reset
Nauczyłem się panować nad obłędem i się leczę
Odezwiesz się do mnie gdy zapomnisz moje imię
I przepuścisz mózg w latrynie w jelitowej serpentynie
Jedyne czego pragnę to duchowy odpoczynek
Nie chcę wojny światów, otóż – tam już byłem

Im więcej biję w mur tym mam twardszą głowę
Walcząc o swoje wciąż tańcząc w kanonie
Marzenia ? czy realia? Co jest farsą, powiedz
I umów mnie czym prędzej ze znawca psychologiem
Między Bogiem, a prawdą jest problem i bezsens
One nas kształtują poprzez twarde lekcje
Mam przy gardle bestię – dla presji przecież
To nauka jak radzić sobie w świecie ze stresem
Ja tu tylko przyczłapałem jako jeniec
Wielokrotnie pytając siebie o nadzieję
I śmieję się, bo serce mi doradza
A że przy okazji depczą? Hm? Tak się zdarza