[Verse 1]
Przyćmione światła, tylko ja i mikrofon
Haze, Ak47, Amnesia i dym wokoło
Niektórzy twierdzą że żyje tylko po to
By kręcić te blety i nabijać bongo, (ohh)
Jedynie czyścioch, jebać tytoń
To wszystko sprawia że chce mi się co dzień z rana opuszczać wyro
Orange haze goi stres, po nim jestem żywszy
Gdy nie ma ze mną ziela, mam ze sobą kość żywicy
Cztery koła z bawarii, dziewięć koła złota
Łańcuchy od Cartiera, spora haszu kostka
Nowy instrumental, nowa pętla, nowy przekaz
Puszczam brudne flow na projektach, Ty na to czekasz
Jestem z miejsca gdzie sukces to dar od boga
Skazani na porażke szukamy go co dnia
I gdy zostaje sam jak palec, odpalam flare nawet
Gdy nic mi nie zostaje, mam dalej Ciebie skarbie
[Verse 2]
Gdyby nie ty, często nie dał rady bym żyć
W świecie tym który jest tak wkurwiający
Czysty spliff, hasz, haze, sensi, rap, studio
I dym to jest to czym na co dzień zyje
Kolejna noc w studio, kolejny track dla ulic
Kolejna wczuwa przy której będziesz chciał kurzyć
Szkło, bongo, bleta czy butelka, nie ważne
Nabij tylko tą zieleń i weź w rękę zapalare
Szybki buch do płuc, dziś smaże za Twoje zdrowie
Za to, że moje gówno gra na Twej playliście człowiek
To jest to o czym marzę od dawna, grać muzykę dla miasta
I dawać styl na ulice po których latam
To jest dedykacja, dla każdego palacza
Który jest w tym prawdziwy, a nie gra by kolega zaklaskał
Więc odpalam za Was sztukę, i wierze w tą ulice
Że kurestwo minie, i zostanie to co prawdziwe