[Zwrotka 1]
Mam kurwa dość ich banalnych przekazów
Nowa poezja, wyrazy bez wyrazu
Prawda z niej nie poraża, bije przez grzeczny abażur
Artyści-biznesmeni wprawieni w arbitrażu
Zanika głód, manicure stępił pazur?
Kto jest dziś gotów podbijać świat z garażu?
Monochromatyzm zastąpił w niej barwy witrażu
Sztuka, zabija wiarę w nią duch naszych czasów
Czas abordażu choć wcale nie pragnę fortun
Zajmę twe wnętrze i zgwałcę ci strefę komfortu
Popłyniesz dalej lub zawiniesz do portu
Nie gnębię słabych, ich świat, to i tak gabinet tortur
Rzemieślnicy niech piszą pieśni swe z lądu
Te o miłości i codziennym obrządku
W sterylnych domach niech piszą swoją krytykę porządku
Szczam na ich ciasną mentalność, życie nieustanna podróż
[Refren]
Już nie czuję pod stopami ziemi
Ledwo słyszalne tu są kroki które próbują mnie zmienić
Ich świat jest małym punktem gdzieś w przestrzeni
I chyba nie potrafię znaleźć w nim dla siebie już niż
Już nic, już nic, już nic, już nic, już nic, już nic, już nic
Już nic, już nic, już nic, już nic, już nic, już nic, już nic
[Zwrotka 2]
15 lat temu siadywałem z kumplem na miejskich rurach
Prócz tych rozmów zajmowały mnie głównie jointy i wóda
Myślałem dokąd zmierzamy w życiu jak o mentalnych podróżach
Dzisiaj nie palę, nie piję, a nieustannie ich szukam
Przez ludzki umysł, filozofię, emocje, religię i ciało
Książka w ręku i trudne pytania, dziś to jedyne co wziąłem w życiu za stałą
Zbieram okruchy jak z baśni Grimm, próbując łączyć je w całość
Szukając drogi, choć nie do domu, nie póki wokół wciąż chaos
Dom, a ja znów piszę, spędzam godziny nad kartką
Dziś już nie umiem być inny, moje życie to pogoń za prawdą
I miałem poczucie winy, rodziny, nie mogąc przełożyć ponad to
Ale i Jezus nie wyszedł z świątyni by witać się z braćmi i matką
Im wiem więcej tym bardziej się gubię
Chaos i bezsens tyle tu znajdziesz na stówę
Na pierwszym demie jeszcze chciałem cię uczyć, dziś tylko tuszem
Chcę spisać emocje i myśli nim pamięć zakryje je kurzem
I rzygam tą nową poezją, frazesy od grzecznych chłopców
Wciąż piszą o niczym ja wciąż czytam Nietzsche i nie umiem żyć wśród wielbłądów
Nie raz nie rozumiem tej siły, nie czuję swych zbrodni gdzieś w środku
Lecz żyję więc muszę być winny, za winy skazany na podróż
[Refren]
Już nie czuję pod stopami ziemi
Ledwo słyszalne tu są kroki które próbują mnie zmienić
Ich świat jest małym punktem gdzieś w przestrzeni
I chyba nie potrafię znaleźć w nim dla siebie już niż
Już nic, już nic, już nic, już nic, już nic, już nic, już nic
Już nic, już nic, już nic, już nic, już nic, już nic, już nic
[Zwrotka 3]
Mamo piszę do ciebie wiersz, może ostatni
Pojebane to życie, nie umiem już nie być dosadnym
Co będę tłumaczył, sama od dziecka najlepiej odczułaś jak tłamsi
Z poczuciem niższości, gdy wokół problemy, jak mamy radzić sobie
Ja widzę ciebie gdy patrzę w lustro, to wciąż mi dodaje odwagi na co dzień
A nikt nam nie mówi jak żyć, kurwa skąd mamy wiedzieć jak żyć
Te parę banałów o pracy i studiach, a gdzie w tym jesteśmy my?
Szukam już długo i wiem, że nic nie wiem
Zwę to podróżą a zmierzam po wiedzę
Nim los postanowi mi przerwać cykutą
Chce znaleźć i spisać to parę prawd, przez chwilę się poczuć jak Newton
Nie zabiegam o sławę, piszę do braci te listy znikąd
Mówią że sztuka, to listy znikąd
Szczam na ich listy przebojów, nie szukam poklasku, spisuję swe bitwy z psychą
Brudne i brzydkie. Wewnętrzny esteta się schował
Bo prawda o sercu to mięso i krew, piękno jest w metaforach
Dla każdego czymś innym jest rozwój, pierdolę ich miejsce na podium
Zapiszę swe myśli na krążku, życie to nieustanna podróż
Podróż was written by Theodor.
Podróż was produced by Hugiz Records.