To się musiało stać

[Zwrotka 1: Somal]
Siema, chociaż wbijam raz na ruski rok
Tutaj po propsy, co za nieludzki żołd
Mam coś czego nie zabierzesz nam jak wódki z rąk
I nie odstawisz tego zaraz, to nie MultiSport
Tu dziesięć osób może pyta o płytę z Kedyfem
Robię wszystko, żeby wam poszerzyć ekipę
I płonie ogień, a u ciebie tylko tli się
I do porzygu klasycznie, uważaj na t-shirt

[Zwrotka 2: Kedyf]
To się musiało stać, nie mogło nie wyjść
Ego jak stal, pęka w szwach, puszczają zgrzewy
Somal, Kedyf
W chromosomach Adam robi nadal "yyy" na widok XXX Ewy
Normalne łebki, z tych krewkich
Ale sami nie szukają już zaczepki
Mała, wezmę cię pod włos albo chwycę za kudły!
Cisnę na stos poduch i intencji brudnych
Jaskiniowca nie wypędzisz
Hiphopowca prędzej, choć wciąż lubię do majka ględzić
Podciąć możesz skrzydła
Ktoś kiedyś użył pióra, bym mógł odciąć się, wyminąć sidła
Polowania mniej nęcą
A przynajmniej nie latam już z kuszą
Wymierzoną w młode mięso, w domu zjеm coś
Ludzie zawsze chcieli, do dziś główniе muszą

[Zwrotka 3: Somal]
Marzyłem o tym jeszcze zanim żeśmy zeszli z drzew
Rzewny wers, wiem, ale proszę bez tych łez
Wróżę burze, im mniej muszę, chyba bardziej chcę
Rap to biznes, w którym nie skrzyczy mnie szef
Wiesz, nie musiałem się tu wiązać z grą
Wolę iść do pracy, w piątek zapić, coś tam wziąć
I choć boli bycie w gronie tych przylep i kumpli
Gra kocha innego, ja znów piszę laurki

[Zwrotka 4: Kedyf]
Skarbie, dzi-dziś karnie
Ogarnę gary i nakarmię
Ciebie, siebie, syna, psa, całą naszą armię
Instynkt nie wygoni mnie pod pijalnię
Emocje? Kiedyś ryciną, obrazkiem
Dziś tym samym znaczkiem w Rio czy w Podlaskiem
Bo tak prościej? Nie spinaj się, odmaszeruj
Taki czas, że dostajesz je w poście, masz i szeruj