[Zwrotka 1]
Przydałyby się kaski, siada na głowę świat
Ty przynajmniej już bez maski, zresztą jak ja
Foliowe czapki walą komuś gazem, ale mem
Uciekam segregacji, bo nawet nie ruszam się
(Wy serio tak żyjecie kurwa?) Nie wstaję z łóżka
Pogubiłem się cholernie, zmięty jak puszka
Światło wali mi po oczach, a ja znów
Mam nadzieję, że to tunel i się nie uduszę tu, ta
Trzymaj się mocno typie, może się nie rozsypiesz
Siedzę na drugim końcu, ale też na stypie
Będzie w porządku, tylko trzeba to przecipieć
Może zacząć od początku ten dwusetny raz
Błądzę ciągle, nie wiem, co jest dobrе
Do kogo zapukać, żeby mi odkręcił korbę
Kogo słuchać, co jest mądre, gdziеś iść
Nie jestem już małolatem, a do dzisiaj nie wiem nic
[Refren]
Znów się spalam jak jointy w plenerze
Jak poprzednio nie wierzę w żaden cud
Ale zadzwonię, chociaż wiem, że nie odbierzesz
Tylko dla ciebie stołka nie kopie któraś z nóg
Znów się spalam jak jointy w plenerze
Z czasów kiedy było nas chyba ze stu
Nikt nie dzwoni, telefon obok siebie
W ciemności szukasz dłoni, która przetnie ten sznur
[Zwrotka 2]
Tęsknisz, i trudno opisać co to jest
Bo siedzi w głębi i nie widać
Może w pustych oczach, ale nikt nie zagląda
Doprawdy, dobrze jesteś ukryta jak brylanty
Zwiedzam puste miasto, pada deszcz
Ja tu szukam chuj wie czego i stawiałbym, że ty też
Jestem wkurwiony jak przedtem
Bo nic nie zmieniła żadna droga którą szedłem
Zmieniły się twarze, trochę okoliczności
Chłopcy po robocie walą twarde, bo dorośli
Szlugi mam otwarte, zajaramy na pół znów
Do tego numeru o czwartej w nocy na murku
Nie spotykasz ich na klatkach
Poszli w swoją stronę kumple, narka
Nie ma ważnych godzin na zegarkach od dawna
Nie da się spóźnić do tej pustki, którą masz tam
[Refren]
Znów się spalam jak jointy w plenerze
Jak poprzednio nie wierzę w żaden cud
Ale zadzwonię, chociaż wiem, że nie odbierzesz
Tylko dla ciebie stołka nie kopie któraś z nóg
Znów się spalam jak jointy w plenerze
Z czasów kiedy było nas chyba ze stu
Nikt nie dzwoni, telefon obok siebie
W ciemności szukasz dłoni, która przetnie ten sznur
Znów się spalam jak jointy w plenerze
Jak poprzednio nie wierzę w żaden cud
Ale zadzwonię, chociaż wiem, że nie odbierzesz
Tylko dla ciebie stołka niech kopie któraś znów
Znów się spalam jak jointy w plenerze
Z czasów kiedy było nas chyba ze stu
Nikt nie dzwoni, telefon obok siebie
W ciemności szukasz dłoni, która przetnie ten sznur
Spalam was written by Hase.
Spalam was produced by Faded Dollars.