[Verse 1]
Wychodzę do kibla, to chyba nie najlepszy kibel jaki widzę w życiu
Mam nowe buty, wypijam dwa piwa i nie wyglądają jak para Travisów
Parę numerów do koleżanek, sorry, pousuwałem
Poluzowałem na miłość i samo se pykło, muah, misiu
Mam parę rzeczy niepoogarnianych, ale w swoim czasie to sprawdzę
Teraz mam relaks, piwko, randkę z blantem, kwarantannę
Czekałem aż śnieg spadnie, żeby miło było
Teraz czekam, by opuścić łaźnię, oh, niezauważalnie
Potem opuścić under
Potem wszędzie wejdę jak The Man, Spider
A w tle poleci jakiś fajny banger jak "Eye of the Tiger"
Będę na wielu językach i płytach, bo na Billboard to kicham
Bo Billboard to kicha
Najgorsze, co rapеra spotyka dzisiaj to cisza
Więc otwieraj okno, najlepiej tam, gdziе ruch, ulica
Więc pokazuj ziomom, niech to gdzieś wyjebie, najlepiej na dużych głośnikach
Nie łapię za klamkę, a otworzę drzwi nam i powiem, co słychać
Oh, jebać Covida, bo czeka nas tu kawał życia
Mam niewiarygodne zaparcie, nie słucham gadania o predyspozycjach
Mam niewiarygodne zaparcie i stary, to więcej niż tylko ambicja
I nawet nie wiem, czy to jest bitwa czy misja, nieważne
To druga, idź pokaż to matce, to gówno będzie legendarne, oh