[Verse 1: FONOPE]
Co mam powiedzieć, kiedy zapyta rekruter mnie jak trafiłem na jego firmę?
Że jak sprawdzam ogłoszenia, to we wszystko kliknę?
Że w prawdzie na fajce czasem najdzie myśl, że może tu spróbuję
I w razie co na farcie ładną kasę zgarnę? Czy, że w sumie
Uwielbiam ich markę i od lat to mój target?
Tylko gdyby jakoś zgrabnie mógł przypomnieć w końcu nazwę mi?
I jak tak, to byłoby fajnie bo się zarżnę zanim wpadnę
Na to komu co tam słałem i która to firma z nich
Jak u mnie z językami? Jes, ofkors, naturliś, jawol?
Czy, kurwa, może zwierzyć się, że raczej słabo
Bo się uczę ich pół życia i jak krew w piach? Ojtam...
Tak, czy inaczej, mów Pan na mnie Marek Kondrat
A może wprost powiem? Wszystko skumam, coś tam pogaworzę
Lecz jak przyjdzie pisać maila, upewniam się w translatorze. Boże...
Bezpłatne wolne na to wziąłem, co ja się wydurniam?
Przecież nie przyjmą mnie ni chuj tam!
[Hook: FONOPE]
Gdyby choć chciał zapytać jaki właśnie przeczytałem tom
Co ja wogle se myślałem kiedy opuszczałem dom
Witamy na interview!
Po coś przyszedł tu?
[Verse 2: FONOPE]
Jak odpowiedzieć mam na pytanie gdzie widzę siebie za dekadę?
Że wszędzie lecz nie w tym budynku, bo na korpo lachę kładę
W perspektywie czasu i że jak tylko wypali z rapem mi
To wyjdę, nie wyłączę kompa i nawet nie zamknę drzwi?
Czy w tym samym pokoju, podziwiając szklany sufit?
Czy może na miejscu ich szefa, kiedy już rozdepczę ich trupy?
Gdyby wiedzieli, że nie mam studiów... Ach, wiedzą przecież
Lecz widać chyba, że mogę się popisać wiedzą przecież!
Największe wady i zalety - to jest, kurwa, hit
Bo spóźniam się codziennie, ale tak, że się nie skuma nikt
I jak już łaskawie zasiądę se przy biurku sam
To na blacie bloki papierów... Pod blatem House of Cards
Lecz bez ich WiFi, bo mam unlimited neta
Więc se radzę bez pomocy, przy czym to spora zaleta
Mówią, że zadzwonią na pewno, ale, kurwa...
Przecież nie przyjmą mnie ni chuj tam!
[Hook]
[Bridge: FONOPE]
Czy palę? Oj, jakby pan był tak miły, bo skończyły mi się...
Uuuu... ale tu dojebałem... I już czytam z miny
Że choćby się rynek załamał i brakłoby rąk od jutra
Do pracy przy ksero za zero to nie przyjmą mnie ni chuj tam
[Verse 3: Oxon]
Oh! W grze pozorów już dawno wbiłem platynę, badaj!
Niejeden wymiękł, gdy kminiłem, że na rynek nadam się
I moje skille będą mu przydatne
Uwierzyłeś - nie dziw się, że taki ze mnie chuj. Prywatnie
Nic nie załatwię, a miałem być tak wielkim zasobem
Teraz weź się chwyć za głowę przez tabelki finansowe
Co? Jakie tabelki? - Szef mnie pyta
A ja już nie chcę, żeby on był moim szefem, zmykam!
To moja wina, na interwju byłem master-truizm
Jego wina, że uwierzył, że chcę robić właśnie tu i
Moje CV ma cztery strony. Chcesz? Chętnie pokażę...
Ma jedną, gdy skreślam pracę z mniej niż miesięcznym stażem
Ścieżka rozwoju? Do mnie to nie podobne
Kurwa, zrozum, jestem tu po hajs, nie po progres!
Może zamiast walić ściemę, puszczę Ci dowolny mój track?
Czym się nie zajmujecie - lepiej nie bierz mnie ni chuj tam
[Hook]