[Zwrotka 1]
To nie było nigdy hobby - nawet kiedy przed dekadą mamy hajs na kino odkładałem na majka i preamp
Jeszcze nie byłem w tym dobry, ale kreśliłem ten rap i wbiło mi się na stałe, że kiedyś muszę to rozjebać
Gdy z osiedla moje mordy pokazały mi że ta muzyka to nie tylko w takt rzucanie kurwami nikt nie miał
Przeczucia że z nich ten skromny typ to właśnie będzie nadal grał, gdy oni pójdą dalej i zostaną im wspomnienia
To od zawsze była pasja - słałem Venomowi na myspace do sprawdzenia numer kiedy wydał legal
U niego ta sama jazda, że choć nie znał swoich idoli to każda linia była tak jak wersy przyjaciela
Liczyłem na słowo wsparcia w stylu „Spoko całkiem homie” bo każda opinia dla mnie była nie do przeceniena
On: „Mordo, ile ty lat masz? Podsyłają dużo ziomki ale to najlepsze co dostałem tu do teraz”
[Zwrotka 2]
To nie było tylko hobby kiedy opuściłem rok w szkole żeby nagrać pierwszą płytę na kradzionych bitach
Wierzyłem, że jestem dobry i opłaci się ten krok a to że CV będzie liche nie liczyło się, jak spytasz
I nie dałem mamie opcji na dumę z syna za grosz, koleś, a powód by dziwić się gdzie popełniła błąd
I całą masę wątpliwości czy wyrośnie ze mnie coś czy skończę jak masa tych gości co marnują sobie życia
To zawsze było coś więcej. Pierwsze co robiłem, gdy waliło się, to szedłem do studia by o tym nagrać
Znacie już każdy mój sekret, nieważne ile by hejtów przychodziło to na pętle kładę uczucia na maxa
Z każdym pierdolonym wersem. Nie podoba się, to wyłącz mnie Nie skumasz jeśli pytasz czemu wszystko tu ujawniam
Od zawsze wkładam w to serce, bez znaczenia jak by było źle, jak już mam o tym mówić to tylko bez cienia kłamstwa
[Zwrotka 3]
To nie było żadne hobby ani zasrana zajawka, często zalewałem furę za gdzieś pożyczony kwit
Wkręcałem się na supporty by na żywo złapać majka i widzieć jak w tłumie reagują gdy wbijam na bit
Choć nie było z tego forsy i przez lata grania stawka za zagraną sztukę nie przekraczała dwóch czy trzech piw
Przejechałem sporo Polski, żeby znowu gdzieś móc zagrać, choć bywało serio że pod sceną nie stał dla nas nikt
To mi dalej spędza sen z powiek. Czy warto ciągle się temu oddawać jeśli dalej nic z tego nie wyszło
Kiedyś dałbym uciąć łeb sobie ze szczeniacką pewnością w gałach widząc w tym dla siebie jedyną możliwą przyszłość
Może mam ze sceny zejść i mogłem wcześniej bardziej się starać a to co z siebie dałem to jednak nie było wszystko?
Nie widzę się w innym z miejsc, ziomek. Chyba, że w obawach, że nie dam rady swoich marzeń przekuć w rzeczywistość