Budzę się w syfie znów, bo pora znów bez celu iść
Już nie, że zipie ledwo, to tylko jak chmielu łyk
Dla dającego w pysk, jak dla mnie 1.0 gik
Dla Ciebie 0 starań, dla mnie 1:0 git
Jak mnie pamiętasz w mojej wersji 1.0 Ty
To nie omieszkaj dodać presji i wszystkiego z czym
Zmagają się najlepsi, mów do wiodącego prym
Nie wiodącego prym w konwencji, chcieć, to jeszcze nic
Atak agresji, jak mi mówi, że nie będzie, kurwa
No co za cwel jebany, szmaciarz kurwa bierze w usta
I nagle dzwoni zajebany, że mniej-więcej ósma
Wyjedzie i dostarczy, bez palenia bredzę głupstwa, wiesz?
Wjebałem szmatę w kategorię bóstwa
Na tym etapie jestem już, że nie przystoi znów wstać
Ale jak to zrobić? Kiedy znów sam
Z zamiarem gleby nosisz się, bo każdy toczy swój głaz
Od zawsze i tak zostanie, to ważne
Jak kiedyś powiedziałem, że pierdolę całą rapgrę
Kurwa żartowałem! Bo pierdolę sex zabawkę
Co jest kurwa fake-towarem do jebania graczy w kadrze
Dla mnie nic nie znaczy w kadrze bycie, dla mnie bycie ważne
Bycie klaunem? Nie ten adres typie sami żryjcie azbest
Ja wolę rapy z Bartkiem, typie masz na imię Bartek?
Chuja! Żaden Bartek, typie, Bartek by się znał, ej
Ej, Kurwo masz na imię Tomek?
Jak nie to mam wypierdolone, daruj synek sobie
I jeszcze Adam, Szymek, to te świnie ziomie
Które miały życie swoje a skumały chryję w moment
Ej, To te dobre ryje co je
Nakarmię i napoje nawet kiedy słabo z wiktem stoję, imo
Tak posłałem prycze sobie
To se teraz przespać życie mogę, klawe i nie Twoje, primo
I nie pytaj się mnie co jest?, bo jak stoję
Tak tu w głowie daje wiecznie to, co było
Możesz nazwać mnie potworem, albo mówić - ledwie gnojek
Kurwa chuja zna się smarkacz jeden, nie wie co to miłość
Wiem co to kino za to, chociaż story im nie sellam
Tak efekciarskich sorry jak pieprzony "Interstellar"
Dawno z nałogiem ośle już spisana intercyza
I choć niedobrze, tak to wciąż jest dobrze, Inter Milan
Tera o rapie? No to dalej idę rzygać
To ten jedyny przypadek, jak mam parcie i nie trzymam
W chuju mam co dymasz i co rzygasz o tym parchu, sklej
To jak skakanie po betonach kurwa parkour, ej
Ciągle się plujesz, że RAP tu jest - nie żartuj, weź
Źle akcentujesz, bo rap TU jest i nie handluj z tem
Jak nie kupujesz tego, nic to nie da, Mariusz P
A ja zwyczajnie se rapuje, siema mam już lek
Jebany mix Laika, Bisza i Racy i Bonsa
Ty możesz mała kurwo zdychać, bo matki i ojca
Nie czuję nic Ty suko, bo mam kliny w nozdrzach
Jebane serpentyny, choć jak bonie dydy (sprostam)
I jeno chłosta za szydery z niszy, partacz
Znów pieprzy jeden z trzecim, że ten kot to przyszły zbawca
Jebane koty a sylwetki myszy, narka!
Trzymając się konwencji my to motomyszy z marsa
Na chuj się patrzysz ośle, sprawnych stawów nadmiar?
Za dużo w paszczy? Może kurwa Wam tu "Fightclub" wczoraj
Puścili w TVP czy TVNie, zbastuj waćpan
(jak walczę to z cieniem, zwykle leży na łopatkach)
Od dawna gadam śmiecie, że już na Was pora
Gówno we łbie, siara na koncercie albo sanatoria
Werset za wersetem, troche słabsza kopia
Już dość chujowego siebie, coś jak nowe haha zostań
Jaka kurwa łapa boska?
To ta ręka co chcę pengę znów i poskakać po dropsach
Za jęczenie, że to więcej w chuj po łapach winnyś dostać
Jak kochałbyś tak rodzicielkę, lepsza już aborcja (szmato)
Ej, Dziś w powietrze, bo się dąsam
I nie chce mnie się kurwa ble ble o każdym z osobna
Już strzelałem kurwa celnie, chuj tam, że mam taki rozmach
Że jak padałeś na ziemię, to się nawet nikt nie spojrzał, kurwa