Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski & Zbigniew Łapiński & Przemysław Gintrowski
Jacek Kaczmarski &
Europa się wędzi niby łosoś królewski
W dymie gazów bojowych wbita na złoty hak
Żre się kucharz francuski z szefem kuchni niemieckiej
Z ryby tak smakowitej co przyrządzić i jak
Żaden stary się przepis nie wydaje jej godny
Tak czy siak, trzeba będzie rybę przeciąć na pół
Już rozpruto podbrzusze, płynie z głębi jam rodnych
Czarny kawior narodów politykom na stół
A ja wdycham Londynu grypogenne opary
I kosztuję Paryża zgniłowonny roquefort
Po La Manczy się błąkam, w Rzymie szukać mam wiary
Bezskutecznie za swój pragnąc brać każdy port
A mój port jest w stolicy krasnolicych Azjatów
Gdzie w moździerzu historii nowy utrze się lud
Tam mi Kałmuk otworzy duszę swoją, jak bratu
Tam pod ziemią bogactwa siarki, węgla i rud
Tam poeci kieszenie mają pełne dolarów
I za szczęście ludzkości przelewają swój tusz
Tam czerwieńsze od krwi są kumulusy sztandarów
Od sztandarów zaś pąki pierwszomajowych róż
Tam ja, Polak i były obywatel Europy
Pieśń rozwinę i formie nową nadam tam treść
Bataliony poetów będą lizać mi stopy
Ja im mannę gwiazd sypnę, żeby mieli co jeść!
Bruno Jasieński: niemieckie imię, nazwisko polskiej szlachty. Żyd, komunista, bywał w Rzymie, paryskie miał kontakty. W Moskwie sądzony za szpiegostwo, skazany i zesłany. Zaginął gdzieś po drodze. Odtąd los jego jest nieznany
Drogą białą jak obłęd w śnieg jak łajno mamuta
Idę młody, genialny, ręce łańcuch mi skuł
Strażnik z twarzą Kałmuka w moim płaszczu i butach
Żółte zęby wyszczerza, jakby kwiat siarki żuł
Nagle widzę, żem w raju po lodowej podróży
A on - Bóg mój, którego czciłem wam wszak na złość!
Mam więc Boga takiego, na jakiegom zasłużył
A tam trup mój, biedaczek, zmarzł już całkiem na kość
Pan zaś spluwa żółtawo, smarka w palce bez chustki
I na krzesło "stół" mówi, a na stół mówi "stoł"
Patrzy kucharz niemiecki wraz z kucharzem francuskim
Jak łososia z kawiorem między zęby już wziął
Sok po brodzie mu płynie niewątpliwie czerwony
Łyka skórę i ości, wyssał oczy i mózg
Wszak przez wieki ten łosoś był dla niego wędzony
A on czekał cierpliwie ciemny bóg pustych ust