[Chorus]
Tych kilka miesięcy w których panuje susza
Rtęć się pnie wysoko po skali Celsjusza
Krople potu na skroni, zimne piwo w dłoni
Na to każdy z nasz czeka, właśnie tego jest spragniony
[Verse 1: Dyha]
Plus trzydzieści w cieniu
Tylko zimny browar nas tu trzyma
Słońce ścina letni klimat wciąga jak heroina
Nasz wzrok błądzi po dziewczynach
W myślach podwójna platyna
Morze kurorty jak na Karaibach luźne szorty
Plaże, wodne sporty
Lans, rekordy, strome korty
Kumpli uśmiechnięte mordy
Razem z nimi WRD pluton
Dycha egzekutor Niuton pieprzy
Pozdrowienia znad obręczy
Świat jest piękny
Basen, dupy, wóda
Wszystko u Selwy
I tak bez przerwy
W ciepłe letnie dni
Rzadko widzę domu drzwi
Jak Jay-Z słoneczko ja i ty
Dla ferajny spod tunelu Salute jak M.O.P
[Verse 2: PiH]
Czekam na lato
Selwy działka wiem co mi da to
Bikini brzoskwinia dwa owoce mango oddane klimatom
Wstawieni, zmuleni, zawsze spokojni
Przez słońce spaleni to dla moich ludzi z Dojlid
Swoje szprychy na hamakach
Nie myślące o karatach ich leniwe tyłki spragnione bata
Przewracam zdjęcia, dycha trzyma magnata
Wiem, że się to znów powtórzy jak ostatniego lata
Nic nie wkurwia, sześć godzin, non-stop nokturna
Atmosfera przytulna każda pani wspólna
Nie wierz w to jak i co
To nie jest gro one lubią to
Nogami tną zawsze pro
Czego chcą, uznanie po
No tego nie ma, bo zbyt wysoka cena
Hip-hop, alkohol, dziury znowu ten sam temat
Mówi PiH - pije za to moi kumple palą
Zapowiada się dobrze będzie z nami wreszcie barok?
[Chorus]
Tych kilka miesięcy w których panuje susza
Rtęć się pnie wysoko po skali Celsjusza
Krople potu na skroni, zimne piwo w dłoni
Na to każdy z nasz czeka, właśnie tego jest spragniony
[Verse 3: Oztry]
Niech zacznę od tego czego nie da się ukryć
Letni dzień człowieku co dzień by mógł być
Dla nas nic nie stoi na tego przeszkodzie
Co wtedy w modzie skromna odzież wesoła młodzież
Uśmiechnięte twarze przy zimnym browarze
Na świeżym powietrzu a nie w barze
Zaludnione plaże
Co z tym idzie w parze
Zajebiste samopoczucie
Gdy wokół mnie moi ludzie
A wokół nas lato czekamy na to nieustannie
Aż zrobi się ciepło jak na sawannie
Czekamy na to z utęsknieniem
Kiedy dopadną nas słoneczne promienie
[Verse 4: Tymi]
Druga połowa czerwca szukam zapowiedzi szczęścia
Asfalt na podeszwach fala ciepłego powietrza
Dwulitrowa butelka mineralnej w rękach prawie pusta
Wolno krok po kroku w biegówkach
Bezchmurne niebo brak zwiastunów deszczu
Za niecały kwadrans wszyscy w umówionym miejscu
Jest dycha ostry koma nie brakuje PiHa
Dziewuchy na ręcznikach na to oczu nie przymykam
Plaża osiedle wciąż poza domem
Bez szans na wyjazd nie rozstaje się z betonem
[Chorus]
Tych kilka miesięcy w których panuje susza
Rtęć się pnie wysoko po skali Celsjusza
Krople potu na skroni, zimne piwo w dłoni
Na to każdy z nasz czeka, właśnie tego jest spragniony
[Verse 5: Koma]
Słońce w szybach projektu lśni jak w biżuterii
Odbija się w każdej karoserii
Plus trzydzieści stopni zamiast mrozu jak na Syberii
Każdy przecież woli wakacje od zimowych ferii
Dzieciaki na boiskach pełne energii
Od dziewiątej rano do dwudziestej czwartej bez przerwy
Słońce w oczy razi ale uśmiech na twarzy
Bez różnicy na osiedlu w centrum czy na plaży
Podkoszulek i szorty zamiast polara
Roznegliżowane dziewczyny jak na Hawajach
Przecieram mokre czoło z ust nie idzie para
To właśnie lubię zamiast marznąć się spalam