OER
OER & Bisz
OER & DJ Paulo & Flojd
OER & Głośny & Kuba Knap
OER & Paweł Bokun
OER & Wyga
OER & Green (POL) & DJ Cider
OER & & Kay (POL) & McAdams
OER & DWA1NADOBE
OER & DJ Ike & Łona
OER & DJ Paulo & SOMP WPL & Ero JWP
OER & Promoe & Grubson
OER & Mery Spolsky & Łona & Bisz
[Zwrotka 1]
Nie wiem sam czy jestem skurwielem czy świętym
Mam w sobie trochę tego i tego i to mnie dręczy
Miewam piękne momenty z pogranicza poezji
Prawię komplementy by rzucić chodźmy się pieprzyć
To nią działa jakbym doprawił jej drink
Mieszanka zła i dobra jakbym pieścił ją i bił
Jestem jej pierwszym chociaż wielu było u jej drzwi
Nigdy nie pukam zawsze biorę wszystko albo nic
Nie wiesz czy się mnie boisz czy mnie może kochasz
Gdy duszę cię by potem pocałować cię gdy szlochasz
Nie wiem kim jest twój chłopak, może ma sześciopak
A ciebie fascynuje diabeł w moich oczach
Chodź za mną w ogień chcę zobaczyć jak tańczysz
Bo wijesz się jak płomień gdy chwytam cię za kark
Rzuca to na twoje wymarzone życie cień
Ale powracasz co nocy bym cię przypalił jak ćmę
[Refren]
Dwa bieguny w moim świecie co dzień
Oscyluję między nimi między dobrem a złem
Od miłości do nienawiści od euforii
Do myśli czarnych jak sen terrorysty
Dwa bieguny w moim świecie co dzień
Oscyluję między nimi między dobrem a złem
Od miłości do nienawiści od euforii
Do myśli czarnych jak sen terrorysty
[Zwrotka 2]
Nie wiesz sam czy jestem ci bratem czy wrogiem
Przekonasz się gdy postanowisz by mi przeciąć drogę
Pójdę za tobą w ogień jeśli ci mogę ufać
Gdy naruszysz zaufanie spłoniesz jak Falludża
Nie biorę nic za pewnik bliscy jak krewni
Odcięci gorącym nożem bo niegdyś zawiedli
Byliśmy braćmi nie dam ci drugiej szansy
Nie widzę sensu unormowania relacji
Czarne czy białe do ciebie należy wybór
Dam ci serce na dłoni lub ją połamię na ryju
Oddałbym ci ostatnią parę butów skurwysynu
Ale podjąłeś decyzję i obrałeś azymut
Nie boję się być sam, noszę od dawna
Ten bagaż którego nikt nie odważy się sprawdzać
Czasami chcę go nadać pod adresem wroga
By tę puszkę pandory osuszył do dna jak browar
[Refren]
Dwa bieguny w moim świecie co dzień
Oscyluję między nimi między dobrem a złem
Od miłości do nienawiści od euforii
Do myśli czarnych jak sen terrorysty
Dwa bieguny w moim świecie co dzień
Oscyluję między nimi między dobrem a złem
Od miłości do nienawiści od euforii
Do myśli czarnych jak sen terrorysty
[Zwrotka 3]
Nie wiem sam czy jestem geniuszem czy durniem
Robiłem wielkie rzeczy stojąc po pachy w gównie
Potrafiłem pracować tygodniami bez snu
By pół roku nie móc się podnieść z łóżka jak trup
To nie twoja wina, tłumaczył konował
Aplikując mieszankę która ścięłaby konia
Jak pierdolone zombie zero emocji
Wzrok wlepiony w chodnik przez kolorowe groszki
Kiedyś byłem artystą mamionym misją
Szczyptą koloru w tym mieście smutnym jak pizda
Teraz się snuję ulicami bez zmysłów
Marząc że kiedyś znowu będę mężczyzną
Chcę znowu tworzyć więc uchyl nieco okna
Wpuść trochę słońca bo chcę się ogrzać
Chcę widzieć w twoich oczach odrobinę wiary
I się łudzić że kiedy pójdę w dół mnie nie zostawisz
[Refren]
Dwa bieguny w moim świecie co dzień
Oscyluję między nimi między dobrem a złem
Od miłości do nienawiści od euforii
Do myśli czarnych jak sen terrorysty
Dwa bieguny w moim świecie co dzień
Oscyluję między nimi między dobrem a złem
Od miłości do nienawiści od euforii
Do myśli czarnych jak sen terrorysty