Marek Grechuta
Marek Grechuta
Marek Grechuta
Marek Grechuta
Marek Grechuta
Marek Grechuta
Marek Grechuta
Marek Grechuta
Marek Grechuta
Marek Grechuta
Marek Grechuta
Marek Grechuta
Marek Grechuta
Marek Grechuta
Stoją gorzkie pagórki, bo gorzka jest zieleń
Gdzie przebiega wilk nocy i prędki dnia jeleń
Nie spotkają się nigdy w ruchomej przestrzeni
Wilk w jelenia, a jeleń się w wilka zamieni
U pagórków dolina Dunajcem rozcięta
Jak gałęzią miłości zrywaną zbyt chciwie
Przez podobne do światła i wiatru dziewczęta
Bo gdy biegną - nie skrzypi miedziane igliwie
Pachnie zieleń obmyta przez wiatry i deszcze
I dolina się słońcem wypełnia po brzegi
Choć wśród lasów zbliżonych do nieba śpią jeszcze
Dzikie stada gołębi i białe śpią śniegi
Szukać ciebie nie trzeba, bo jesteś pod ręką
Biedna moja kołysko uśpiona piosenką
Pod pagórkiem z jałmużny, gdzie ojciec mój orze
Ziemię, gdy po ziemi przechadzają się zorze
Do ciebie idę, dziadku, siedzący na progu
Z fajką w zębach tak starą, że chyba po Bogu
Dziedziczysz ją, a tytoń na pewno masz z raju
Bo dym pachnie jak lato i jesień w mym kraju
Lubię słuchać twych baśni pod zmierzchem kasztanów
I patrzeć, jak się bawi twoimi wąsami
Wnuczka - iskra uśmiechu. A ty się zastanów
Nad jej dłonią wzniesioną po gwiazdę nad nami
Do ciebie idę, matko, po trzykroć cierpieniem
Ugodzona w dno serca, by stało się zadość
Woli nieba, gdyż niebo jest twoim sumieniem
I sumieniem tych, którzy zabili twą radość
Wiem, że nigdy dla ciebie nie znajdę pól śniegu
Tak pokornie białego, byś mogła iść po nim
Do twych synów, co leżą zabici na brzegu
Niemej wody, z gałązką jedliny u skroni
Do was, ludzie, przychodzę, gdy śpicie przy oknie
Uchylonym do sadu, a w sadzie świt moknie
I groch burzy po dachu blaszanym się toczy
Zanim słońce przywróci wam mowę i oczy
Będę chodził za wami i będę wam cieniem
Kiedy cień wam spod głowy wytrąci sierp żniwa;
Deszczem będę, gdy wody ze źródła ubywa
A pola są przebite na wylot pragnieniem
Wyście mi dali wszystko, co może dać człowiek
Dziecku ziemi tak biednej, że siebie się wstydzi:
Dach nad głową, chleb, wodę i światło u powiek
I jeszcze coś, lecz tego prócz was nikt nie widzi