[Zwrotka 1: Bogu]
Czasem chciałbym być głupi, choć nie robię za mędrca
Ale ta wiedza, co mam ją wciąż mnie obdziera ze szczęścia
I wiesz, odpalam szluga z nowej paczki, choć są trzy
O kurwa, co jest, znowu nie wiem jak nastał świt
Hm, czasem chciałbym się zakochać, ej
Czyli zgłupieć od nowa, a nie wiem, czy mi to potrzebne, nie
Ta mi się nawet podoba i widzę, że jej zależy
Ale widzę też, że nic z tego nie będzie
Odejdź ode mnie trochę, zrób mi kawę, mocną, czarną
Wiem, wiem, że smakuje jak bagno
Ale ja lubię taką, jak chcesz to wypij, nie wiem, Fantę
I pozwól, że z tą szklanką i szlugiem wyjdę na balkon
Może szczęście mnie omija, może
Jekaterina właśnie pisze, by spytać, co teraz robię, może
Słońce w końcu nam przyniesie radość
Jak na razie razi w oczy, chowam się z tą kawą
[Refren: Bogu]
Znów jest wieczór, znowu nie mogę spać
Dobrze wiemy, mała, że masz tak jak ja
Lepiej przestańmy myśleć, przestańmy czuć cokolwiek
Poznajmy się z kieliszkiem i ruszajmy na wojnę
Te niespokojne dni sam na sam z wrogiem
I patrzę w lustro, krzyczę „on jest gdzieś w tobie”
Rzućmy wszystko w pizdu i trochę szkoda
I chuj, by początek był musi nadejść koniec
[Zwrotka 2: Bogu]
Parzę piątą kawę, zajadę sobie pikawę
Gapię się w kineskop, zapijam kawę browarem, znów
Nawijam, odpalam, i tak byle do rana, jej
Zostawię wiadomość, że jest mała zmiana w planach
Ziomy się bawią, ja wegetuję za ladą i
Rozlano etanol i czekam, kiedy przegrają
Ciągle to samo, że tych ludzi to nie nudzi
Złamane serca, palce [?] za długi
Chuj, czas mi się dłuży, a TV mnie nuży mocno, więc
Odpalam szluga, wzrok kieruję za okno, gdzie
Świeci się kurwowóz i to lepiej niż latarnia
Oby to niedobra morda, co nie miała farta
Fajrant za parę godzin, tyle, co do matury
Tyle, co zwinę bletę, wezmę kąpiel, zmienię ciuchy
Już nie mam w sobie wroga, rywala, a sojusznika
A ty, kobieto, odpisz, bo drugi raz nie zapytam, o nie
[Refren: Bogu]
Znów jest wieczór, znowu nie mogę spać
Dobrze wiemy, mała, że masz tak jak ja
Lepiej przestańmy myśleć, przestańmy czuć cokolwiek
Poznajmy się z kieliszkiem i ruszajmy na wojnę
Znamy się dobrze dziś, pijemy zdrowie
I podejdź do nas, coś o sobie powiedz
Powiedz, kim jesteś tu, czy wiesz, co znaczy ból
Czy idziesz pomimo wszystko po swoje
[Zwrotka 3: Tymi]
Tu, gdzie delta Odry zbiera cały syf z Polski
Co wchodzi nam w krwioobieg i już nie chce odbić
Znów te płyną grube ryby, a w sidła wpadają płotki
Idiotki psują krew, trzymaj nerwy na wodzy, ziomek
To wszystko moje i co ty na to?
Weź schowaj tą klamkę, masz ślepe naboje, szmato
Patrz mi prosto w pysk, twoje morale bledną
Strzelaj, dźgaj albo bij, mi to już wszystko jedno
Serce krew pompuje mi, nie czuję nic
Kładę się, gdy idzie świt, żyję dla paru chwil
Dziś nie budzi mnie budzik, sam, od ludzi z dala
Zamykam się w pokoju, puszczam muzykę, odpalam
Twój facet to Czesiek, twój facet to Czesiek
To, co ma na sobie to chyba, kurwa, twój sweter
Może być lepiej, śmiech, rozkosz (po chuj)
Dam ci to bez pantoflarstwa i maślanych oczu
[Refren: Bogu]
Znów jest wieczór, znowu nie mogę spać
Dobrze wiemy, mała, że masz tak jak ja
Lepiej przestańmy myśleć, przestańmy czuć cokolwiek
Poznajmy się z kieliszkiem i ruszajmy na wojnę
Te niespokojne dni sam na sam z wrogiem
I patrzę w lustro, krzyczę „on jest gdzieś w tobie”
Rzućmy wszystko w pizdu i trochę szkoda
I chuj, by początek był musi nadejść koniec
Znów Jest Wieczór was produced by MMX.
Bogu released Znów Jest Wieczór on Fri Nov 23 2012.