B.O.K.
B.O.K.
B.O.K. & DJ Paulo
B.O.K.
B.O.K. & & &
B.O.K.
B.O.K. &
B.O.K.
B.O.K.
B.O.K.
B.O.K.
B.O.K.
B.O.K.
B.O.K. &
B.O.K.
B.O.K.
B.O.K.
B.O.K.
B.O.K.
[Refren: Bisz]
To jest zła aura, unosi się nocami jak mgła
Zła karma czeka nad głowami jak kat
Usta bram są nieme, oczy okiem ślepe
Nawet jak gardzisz złem przychodzi kolej na ciebie
To jest zła aura, unosi się nocami jak mgła
Zła karma czeka nad głowami jak kat
Jeśli sam sprawiasz, że robi się gęsta wciąż
Twoje zło już depcze ci po piętach, ziom
[Zwrotka 1: Oer]
Ej człowiek, nie ma granic dla niektórych drani
Małolaci naciachani, dzicy jak z stado pirani
Zanim zobaczy cmentarz i skończy na nim
Wyrządzi więcej szkody niż pierdolone tsunami
Ej człowiek, znam takich, co już nie zamykają powiek
I to wcale nie biały proszek puszczony w krwiobieg
To paraliza, to paranoja, to, to ja, to jak wyciek gówna z miejskiego Toi Toi'a
Prawdziwy wojaż to spacer ciemną nocą
No o co, no o co ci chodzi, no kurwa o co dwunastolatek nie bawi się już nocą
Bo od dwunastu lat jest już karmiony przemocą, z ochotą przystępuje do tej hordy, gdzie
Obija mordy się, grają akordy złe
Nie s’il vous plaît tylko pod gardło nóż twój
Dorobek życia znika jak tusz
[Bridge: Kay]
Znowu się boję dzisiaj wyjść na ulicę
Wciąż kasę z ulicy, wciąż sprawdzam co słyszę
Chodzę od okna do okna
I gdy kogoś spotkam, myślę, że chce mnie okraść
Znowu się boję dzisiaj wyjść na ulicę
Sztuki walecznicze, chce mi się krzyczeć
I boję się dom opuścić
Jutro tu wrócę i nie zastanę już nic
Znowu się boję dzisiaj wyjść na ulicę
Zasnąć też się boją przekrwione źrenice
Te okolice są niebezpieczne
Może zginąć, jeśli tylko rozpoczniesz sprzeczkę
Znowu się boję dzisiaj wyjść na ulicę
Nie chcę iść nigdzie, chcę tylko ciszę bezpieczeństwo i wspomnień
[Zwrotka 2: Kay]
Znowu nas to naszło, bo to żadne miasto, zbawiona popsłuch na płaszczu dla nas, bo jestem za często, lecz światła zgasną, to się zmieni
Wszystko co się mieni, do kieszeni, wycenić i sprzedać i złapać się nie da, czemu zbierać, gdy bieda mnie doskwierała mi teraz, drobiazg wskazała mi nieraz, ta wspaniała idea
Której oni nie zmienią, czas to pieniądz
Szybciej się najest, bo ruch jest szedni, szybciej wezmę to co moje, tym szybciej mnie docenią, docenią oni, kto oni, czerwoni od krwi, w pogoni zdolni w foni ognii
U nas pierwotni, u nas żyjący, nie wierzysz, podejdź i dotknij i tak, moim pokarmem twój strach, nabierasz go do usta, nie myśl, by formę puszczać, by twój stan, a nie tylko już nach
Sami się tragiczny, rozerwę cię na strzępy i wtedy już zamilczysz
[Zwrotka 3: Bisz]
Diabeł powiedział dobranoc już dawno, podkulił ogon i zasnął
Nie ma nikogo do kogo mógłbyś wołać o pomoc
Światło się kładzie pod latarnią, bladę jak papier
Deszcz skapie jak atrament, piszę testament
A zasiada ciemność, zabija jasność, mrok ucina ci wzrok, kalam pod oczy, na gardło
Kiedy nie widzisz nic, budzą się inne zmysły reszt przebiega ci po plecach, to nie lęk, to instynkt
Słyszysz głosy, pośród ciszy nocy płacą dzieci nie to goty, słyszysz kroki, nie to echo do twoich
Czujesz na sobie czyst wzrok, prawie jak dotyk adrenalina zalicza przy łaskowie, jesteś gotowy
Zaciskasz w pieści swoją linię życia, zwierzęcy błysk w żenicach, obnażasz zęby jak klingę knypa
Jesteś gotów do rzeczy o których nie śnisz, zasypia umysł gdy się budzi sen
[Refren: Bisz]
To jest zła aura, unosi się nocami jak mgła
Zła karma czeka nad głowami jak kat
Usta bram są nieme, oczy okiem ślepe
Nawet jak gardzisz złem przychodzi kolej na ciebie
To jest zła aura, unosi się nocami jak mgła
Zła karma czeka nad głowami jak kat
Jeśli sam sprawiasz, że robi się gęsta wciąż
Twoje zło już depcze ci po piętach, ziom