Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Bisz
Jej serce miało kształt portfela
Atawistycznym odruchem
Chciała podać mi dłoń na przywitanie
Ale ręce miała przyrośnięte do koszyka
Spytałem, jak tam Krzyś?
W jej portfelu poruszyło się zdjęcie
Papier wartościowy
Obligacja, która zaprocentuje w przyszłości
Być może zwróci nakład
Pracy, korepetycji, dodatkowych lekcji
- Gra na pianinie
- Tak? A cóż tam gra?
- Nie wiem, ale jest obiecujący
- Obiecujący?
- Tak, ma złote palce, prawda Krzysiu?
Dopiero teraz, widzę Krzysia
W części koszyka, gdzie zwykle sadza się dzieci
Dziesięć długich poruszających się złotych palców
Myślę - Krzyś wyspecjalizował się
- A Antek?
- Ostatnio przyniósł 8 tysięcy
- Ale co u niego?
- Przecież mówię
- A lubi tę pracę?
- Że co?
Podejrzewam, że Antek jest już tyko wydrukiem
Albo co gorsza wirtualnym zbiorowiskiem pikseli
Ekran bankomatu, Antek, a jego imię 8 tysięcy
Irka pyta się co u mnie
Patrzę w jej oczy i dociera do mnie, że u mnie nic
Co dałoby się sprowadzić do wyliczenia
Zero samochodu, zero mieszkania, zero oszczędności
I nagle oczy Irki zaczynają krążyć po owalu
Zero to dla niej cyfra niepojęta
W końcu poddaje się i patrzy wprost
Przeze mnie, poprzez tę dziurę, którą dla niej jestem
ZERO.