[Zwrotka 1]
Znów tu wróciłem, nie mów, że mnie nie znasz
Junes tylko na chwilę daje tekstem na werblach
Mam tu przester i jeszcze wielkie serce do rapu
I jak Filip kładę wersem na pół etatu
Rozpierdolę biznes, bo jestem czysty
Zrobię czystkę i zrobię tobie wejście na dystrykt
Junes to kliniczny przypadek szaleństwa
Patrz słownik pod tym hasłem jak mnie nie znasz jeszcze
To nawinął [?] ja powtarzam za nim
Na twarzach z ulicami kontra obciach festiwali
To jest opcja na fali wśród raperów w Polsce
I dokładnie wiesz co ciągnie jak nawiną Ja Rule
Nie mamy milionerów w Polsce, omów tych graczy
Jacy z nich graczy jak nie mają milionów słuchaczy
Każdy napierdala bragga, ja mam gorzką rozkminę
Bo to jakby łamaga poszedł na spacer po linie
Kumasz, polski rap, punchlinerzy z gimnazjów
Typowe cioty co by nie umiały przeżyć bez hajsu
Ja daję prawdę w słowach, mam zajawkę w słowach
Mam rap grę w słowach, dotrzymując zawsze słowa
To jest głos sumienia tych leniwych typów
Co dają zapowiedź albumu jak znają sam tytuł
Wiozą się na plecach ziomków robiąc single
Wtedy materiał odpuść, gospodarz wyszedł na pizdę
Mam wyższe standardy niż większość z was
A jak czuję się zbyt twardy mówię w przeszłość patrz
Nie zawsze tak było, że wiedziałem co i jak
Dlatego przeszłość niemiło kurwa boli tak
Teraz energia rozpierdala mi opony mózgowe
Chcę byś puścił ten track na stadiony sportowe
To motywacja do rekordów dla nich wszystkich
Bo chcę dokonać mordu kurwa, zabić wszystkich