[Intro]
Pochodzę z dziwnego miejsca
Stu dzieciaków na trzepaku jest za mało miejsca
Dzięki bogu nie złamałem karku, mordo le parkour
Nas uczyło po upadku się otrzepać - Nie daj się zajebać!
[Zwrotka 1]
Jak rodzice, praca, no i praca
Kasa lecz nie taka, by w ogóle znać Vitkaca
W adidasach, nike'ach szukam swego miejsca
Bo chciałem wrażliwości świata, zamiast chłodu getta - welcome
Raper z Ameryki miał dużo dziewczyn - ja też tak chcę
Jakiś hustler uczył o kobiety mnie dbać
A to rola ojca nie dał rady, mordo wiesz jak jest
Nie to, że po pracy chciał odespać, tylko sam nie wiedział
Sam się dowiem zatem
Ty nie drzyj pijanej mordy, kurwa mam przy sobie trawę
Stoję zamyślony, jakiś typ dzwoni do siory, czy żony, żebym pozdrowił, a pamiętam jak się śmiał (a pamiętam jak się śmiał)
Nie mów już, że dzwoni iPhone
Gadam z ziomem co miał pod powieką karton
Inny łamał kartę i wrzucał do ogniska
Chłopaku z fartem, to widok z bliska
[Pre-refren]
I ciągle ja błądzę, jak błądzę, ty dzwoń po pomoc
Jak za sobą sam nie nadążę, źle skończę, mam tą świadomość
Chcę być zwykłym gościem, wydawać forsę jak jakiś jegomość
Tak jak każdy mój ziom, tak jak każdy mój ziom, który stoi tu obok
[Refren]
I ciągle ja błądzę, ja błądzę, jak błądzę ty dzwoń po pomoc (ty dzwoń po pomoc)
Jak za sobą sam nie nadążę, źle skończę, mam tą świadomość (mam tą świadomość)
Chcę być zwykłym gościem, wydawać forsę jak jakiś jegomość (jak jakiś jegomość)
Tak jak każdy mój ziom, tak jak każdy mój ziom, który stoi tu obok
[Zwrotka 2]
Chcę chwały dla mego osiedla (widok)
Ty się bałeś tu odezwać (dziwko)
Ja wolałem w łeb dostać i wszystko, bo musiałem się przedostać na drugą stronę z misją
Teraz nowa wizja, nie kłótnia o telewizor
Dalej ten sam dzieciak z wiecznie obrażoną miną
Miałem tani rower i kranówy pełen bidon
Może dwa złote, wtedy nic się nie liczyło
Dziś zapełniam worek siana i jarania
Nie wiesz nic o mnie i o moich sprawach
Siedzę, myślę o nowych ubraniach, o niej bez ubrania (ej, ej)
O nowych nagraniach, ryzyko ma smak szampana (panta rhei, yeah, yeah)
Z osiedla, nie ulicy sznyt (yeah)
Setki wódki wybitych szyb (yeah)
Setki kłótni o niby nic
Chuj w to, nasze jointy niech płoną
Z osiedla, nie ulicy sznyt (yeah)
Setki wódki, wybitych szyb (yeah)
Setki kłótni o niby nic
Swój gość, ale młody jegomość
[Refren]
I ciągle ja błądzę, jak błądzę, ty dzwoń po pomoc (ty dzwoń po pomoc)
Jak za sobą sam nie nadążę, źle skończę, mam tą świadomość (mam tą świadomość)
Chcę być zwykłym gościem, wydawać forsę jak jakiś jegomość (jak jakiś jegomość)
Tak jak każdy mój ziom, tak jak każdy mój ziom, który stoi tu obok