[Zwrotka 1]
Fotel dźwiga mój ciężar dzielnie
Ja rzucam okiem na świat zza okien
Chyba tylko po to by niepotrzebnie
Wkurwiać się na to, że nic o nim nie wiem
Stuka mi ćwiartka z setki w czerwcu
To dekada spisywania na kartkach wersów
Dzielnie dźwigam na barkach opinię o tym miejscu
Wiodąc los bękarta o gołębim sercu
Każde słowo na wargach stygnie
Gdy otwieram mały case jak biblie
A dyskusji sens spływa po zimnej szybie
Kiedy palce opuszczają igłę
Płacę jej za to, że mnie karmi
Zamiast budować swoją studnie w Somalii
Wśród sprzętu i kabli, plakatów z koncertów - jestem sam jak diabli
[Zwrotka 2]
Cześć, to ja, sługus Kaliope
Głos ludu, który spali europę
Gdy po oknie spłynie pare kropel
Zbiore myśli rozlane na ten stary fotel
Zostawiam odciski na woskach
Kiwając się do werbli rozsianych po spółgłoskach
I tasuję alfabet pamiętajac, że prosta jest droga od sztuki do rzemiosła
A twoje słowa muskają mnie przyjemnie
Chociaż nigdy nie owijasz ich w bawełne
Inne patrzą obaw pełne
Jakbym rozlewał po ich pachwinach sperme
Ty trwasz wiernie dodając mi siły
Choć wiesz, że przez internet romansuje z innymi
Móiwsz do mnie prosto z nośnika z danymi
Przez słuchawki zwieszone na mojej wątłej szyi