To preludium, topie lód między Tobą i mną
Dostajesz to w grudniu, na szybach szron
Wydrap na nim moją ksywkę, zrób to odwrotnie
Tak żeby przechodnie mogli odczytać to swobodnie
Z każdym krążkiem rosnę, na barkach ból
I choć go nienawidzę to pogodziłem się, że taka cena skrzydeł
W rubnicy łamią cudze pióra na cudzych wnioskach
Więcej warta moja ksywka wyryta czubkiem paznokcia
Coś o emocjach, na wskroś od A do Zet
Alfabet ułamków sekund, które spotykają mnie
Składam to w całość, Adam - ojciec, mąż
Przeklinam swoją wrażliwość, ale to jest moje wciąż tak bliskie
Muzyka budzi mnie i kładzie spać i nie zmienię się nawet kiedy zostanę sam
Piekło zamarzło, hejterzy liczą kaktusy na dłoniach
Shovany mixtape, którego nikt nie chce schować