[Zwrotka 1: Orzeu]
Stestuj gloryfikacje swych myśli na pozór łatwe
Swody, by świat mieć, ten wyścig zna ogół raptem
Oni gubią prawdę w amoku kłamstwem jest opór następstw
Wśród ludzkich tortur własny karcer
By Ci konkretnie przyznał los wyznań, emocji
Idą dalej, wytęż wzrok, by ten widok był o krok
Ale i tak coś w ludziach pęka, widać złość
Gdy ten pakt zawiązują w straszych mękach
Jest tak, [?] gra, dominacja wygód
Mija czas, wciąż z tyłu gonią świat corridą
Jeden impuls, który trwa tych tysiące minut
Wiele przygód, mówisz, masz styl i wolny wybór
Wymóg dla nich to prestiż, którego im brak
Zdominowani przez sekty czują potreby zmian
Rozrywa ich to strasznie, chcą skutki poznać
I rozgrywać wszystkie partie jak Judit Polgár
[Refren] (x2)
Lepiej być nienawidzonym za to, kim się jest
Niż kochanym za to, kim się nie jest
Lepiej nienawidzonym być, tracąc prestiż
Lepiej, poza tym tkwi czyste sumienie
[Zwrotka 2: RDI]
Ten świat z ludzi robi dziwki, ludzie z niego robią burdel
Każdy chce być kimś innym, takim sobą być trudniej
Jest, odbić się w lustrze, odrzucać zmysły
Istny otóż ma ziścić i być kimś innym
Znasz, strach się wyróżniać, w snach strach to nowość
Tam każdy jest nuzak, tu strach przed byciem sobą
Na dziś nie z prostych, kwestią jest, to nie nowość
Szarość, szeregowcy tępią odmienność
Co problem, to opcja, tryb, czynniki obronne
Ludzie zmieniają się na złe chwilo, na złe, na dobre
Ilu otrzymuje kopy w dupę za bycie sobą?
Ilu to bożyszcze? Zdobyli pozycje, poziom
Życiowy oddech jest krótki, zbyt krótki na pogoń
Nie ma ludzi, gdy zmalujesz go, by być już kimś, nie sobą
Zmiana w kogoś naiwnych zwiedzie i to na krótko
Zamiast patrzeć na innych, lepiej popatrz w lustro
Poczucie nie jest felem, możesz być każdym z nich
Odetnij się przecież, możesz zmieszać własny styl
[?] jak nie czarny po [?]
Przecież [?] nie zapomniał ich [?], korzysta
[Refren] (x2)
Lepiej być nienawidzonym za to, kim się jest
Niż kochanym za to, kim się nie jest
Lepiej nienawidzonym być, tracąc prestiż
Lepiej, poza tym tkwi czyste sumienie
[Zwrotka 3: Jimson]
Dorośli na targowisku próżności jak najemnicy
A ich dzieci na boisku beztroski, ta cisza krzyczy
Brak formy to azymut, by burzyć własne ego
Mój zarzut, nie mamy czasu, by spytać się dlaczego
Sam pomyśl, zmieniamy koloryt jak jesiennie flory
A prawda w naszych realiach to nie dobrobyt, ale brak drogi
Opróżnij kieszeń i porzuć próżność i pregon, pesel
Mówi, że jest dobrze, chce, by było lepiej
Ktoś nawinął banał, że zbudował statek, kłamał
Życie to otwarte morze, a prawda to wiatr, prawda
Ale przy otwartych żaglach wszak, gdy jest szansa na brawa na piedestale
Nie traktuj jej jak blunta, nie podawaj dalej
Jeśli to statek, nie dam mu osiąść na mieliznach
Ja i moi ludzie, tu chcemy go posiąść jak amistat
Musisz wiedzieć na czym stoisz - to wielka piłka stresu
A nie Toy Story, a Twój Bóg to nie krezus
Wolność, etymologia tego słowa to obronić się
Nie żyjemy przecież po to, by dogonić śmierć
Godzić się, to jak być martwym, ale nie tędy droga
Już pora, żebyś zidentyfikował Boga
[Refren] (x4)
Lepiej być nienawidzonym za to, kim się jest
Niż kochanym za to, kim się nie jest
Lepiej nienawidzonym być, tracąc prestiż
Lepiej, poza tym tkwi czyste sumienie
Zrobisz jak zechcesz was produced by L PRO (POL).