[Zwrotka 1]
Spróbuj przejść obojętnie obok próśb żebraków
Gdybyś sam musiał wyciągnąć rękę po kilka drobniaków
Ile zawdzięczasz światu to przez wyścig za chlebem
W końcu dajesz im dwa złote by oczyścić sumienie
Chodziłeś z nią do klasy, marzyłeś o jej oczach
Tak, że chciałbyś ją zobaczyć by móc znów w sobie rozkochać
Chciałeś wpaść do niej w końcu tak po 10 latach
Umarła na nowotwór, wczoraj spotkałem jej brata
Podobno własną matkę jedziesz, że jest kurwą
Mam ci jebnąć nim zrozumiesz zanim będzie za późno?
Kto dał ci prawo ją poniżać bezwzględnie?
Ile zachowasz wspomnień jeśli pęknie jej serce?
Mówiła mi twoja dziewczyna, że ją bijesz
Dopuszczasz by w ciąży miała przemoc w rodzinie
To jest chore, tego nie mieszczę w wyobraźni
Proszę Cię Boże nie chce więcej takiej prawdy
[Zwrotka 2]
Wspominam przyjaciela, gdy jadę Tele Taxi
Pamiętam radość jak dostawał pracę w korporacji
Bóg nie poskąpił szansy, los się uśmiechał znów
Ktoś poderżnął mu gardło, bo nie miał za kurs
Z tego co widzę nie szanujesz przyjaciół
Latasz za bogatymi a wyśmiewasz biedaków
Na samochód dał tatuś, na lody mamusia
I nabijasz się z ubogich jakbyś sam chodził w ich butach
Mówił mi mój syn jaki twój syn na gardle ślad ma
Co mam ci wpierdolić kablem od żelazka?
Tak żebyś zasłabł z bólu się zesrał
Nie rozumiesz, że nie ma nic ponad dobro swego dziecka?
Skazani na obojętność
Pochodzenie odciskuje na naszym życiu piętno
Jebana bierność, kradnie tożsamość światu
Oczy suche, a mam więcej w sobie łez niż ściana płaczu