Jongmen & Nizioł & Kaczy
Jongmen & Kizo & Bonus RPK
Jongmen & Kamel & Paluch
Jongmen & Kamel & Szpaku
Jongmen & Książę Kapota
Jongmen & Gedz
Jongmen
Jongmen & Hazzidy
Jongmen & Arczi Szajka & Bajorson
Jongmen & Bonus RPK
Jongmen & Małolat & Słoń (POL)
Jongmen & Logo Dzielnicy
Jongmen & Peja
Jongmen & Murzyn ZdR & Logo Dzielnicy & Kaczor BRS
Jongmen & Kizo & Bonus RPK
[Zwrotka 1: Jongmen]
Kochaj nienawidź, jak do tej pory widzę tylko piekło
Masz dwa wybory, lepsze niż kurwa obojętność
Teraz sedno jedno i wiem, że getto męką
Nie szanuję tych, którzy mieli w życiu lekko
Namaluj czarną kredką, mnie nie możesz pojąć?
Sam włożyłem w to kurwa kolor
Teraz słyszę jak tylko pierdolą
Piąte solo poza kontrolą
Shotgun, wjeżdżam, skurwysyny rzeźnia
Pierdolony rap, który kurwa uzależnia
Emocji więcej, niż wszyscy znacie
Jak na oddziale siostry raczej, tak nie inaczej
Texas Holdem, łycha z lodem i Winterfresh
KoksFresh z Mejker{?} jak mentos chcesz - z ręki jesz
Bo z niej więcej warty
Pucują się do lipy pierdolone bażanty
No-name, no-life, cipy, zjebane nerdy
Dzieci z dworca zoo, kontra wioska Bullerbyn
Bez przerwy ciśnienie, nerwy, wykręca samar
Co na to Paulo Coelho, czy Dalajlama, co?
Fatamorgana szok, JBL rozpierdala blok
Whiskey i Cola - mój ulubiony sok
Kochaj, nienawidź, bo nie ma tu innej opcji brat
Na przekór tym co źle życzyli nam
[Zwrotka 2: Kamel]
To truje jak Venom, dla mnie rap był antidotum
Zabiorę skurwielom hajs i rozdam go na bloku
Wkoło w chuj pokus i tyle złóż prochów
Co dzień zaciskam zęby i chodzę po mroku
Typie wierz mi albo nie, ale to nie sielanka
Z braku sianka aspiracje, żeby była bańka
Zawsze byłem inny, nie mieściłem się w ich ramkach
Ale trudno było by startować z bagna
Dziś? Nie mogą mi dotrzymać kroku
Nie patrzę już w tył, świat lepiej wygląda z przodu, typie
Najlepiej mi jest w ekipie, najlepiej czuję się z blantem
Najlepiej czuję, gdy widzę, że karma zwraca za walkę
Twardy charakter, jakbym zamieszkiwał Spartę typie
Ich gówno warte słowa od razu trafiają w kibel
Nie czekam na transfer, sam wejdę se ligę wyżej
Znam drogę mocno,trzymam ster po bicie tak gładko płynę
Ty spytaj siebie co jest skarbem
Ze mną moi ludzie, ja ich nie oddam za żadne
Ej, ziomy odsiadują handel, bo kurwa mają zasady
Ty szmato byś wjebał braci, by tylko uniknąć kary
Nie próbuj mamić mnie dzisiaj, bo dobrze znam prawdę
Te znajomości do butli, wierz mi to nie dla mnie
Chcę tylko prawdziwych doznań i czuć, że żyję
Ej znasz mnie na tyle na ile ci pozwoliłem
Ujebane Nike, wyjebane w lajki
Palę za sobą mosty jak jesteście chuja warci
Piszę se kawałki bez parcia na złoto
I nie powiesz mi nigdy że kurwa splamiłem honor
[Zwrotka 3: Paluch]
Gdy małolaty idą w kimę, ja w weekend wbijam na scenę
Wersy bezcenne, więc nie pytaj o cenę
Robię rapy z tymi, z którymi paliłem podziemie
Jesteś petem, to nie nagram, choćbyś był Eminemem
Parę lat ziom pykam sobie w Lidze Mistrzów
Fabryka bomb, rapy bez przydługich klipsów (proste)
Moje Crew pozbawione jest turystów
Ty znowu tour na plażach naturystów
Jestem jak duch, który straszy tych raperków, ziom
Na własnych prawach, a nie na smyczy majorsów
Statyczny cel, lepiej rusz tą dupę leszczu
Ziomy z shotguna nakurwiają serią wersów
Zero presji, mnóstwo pasji, nie dbam o prasę
Ile jest tych, co traktują to jak pracę
Pewnie żaden z nich nigdy nie był na etacie
Życie w kurwę ciężkie, tak powie ci ten raper (co?)