[Zwrotka 1]
Ja, jestem jak ty, okaż trochę szacunku
Co zrobią plamy na tym moim wizerunku?
Co sprawia, że nie chcesz patrzeć mi w oczy?
I co z tym pierdoleniem, że ból nas jednoczy?
Nikogo nie zabiłem, nie zrobiłem nic wrogom
Prędzej dostawałem w mordę niż lałem w nią kogoś
Ten sam deszcz spada na mnie z nieba
Ten sam zbiór cech decyduje o potrzebach
Nie raz się spieprzył plan lepszego jutra
Nie raz położone farby spierdalały mi z płótna
Rzeczywistość okrutna dawała w kość
Tak jak każdy człowiek chciałem krzyknąć 'już dość!’
Tworzymy szereg, jeśli ktoś wystąpi
Pociągnie na to wszystkich, przestałem w to wątpić
Jeśli próbujesz odbić, sumienie cię zniszczy
Bo albo nie padnie nikt, albo padniemy wszyscy
[Refren]
Szanuj mnie, bo jestem człowiekiem
Szanuj mnie, jestem taki jak ty przecież
I choć nie jestem twoim przyjacielem
To szanuj mnie, tworzymy zwarty szereg
Szanuj mnie, bo jestem człowiekiem
Szanuj mnie, jestem taki jak ty przecież
I choć nie jestem twoim przyjacielem
To szanuj mnie, tworzymy zwarty szereg
[Zwrotka 2]
Czy wierzę w przyjaźń, pytają bo nie wiedzą
A swoim zachowaniem sprawiam, że już mi nie wierzą
I patrzą mi prosto w twarz przez kilka minut
Gdy mówię, że żaden z przyjaciół nie zdał egzaminu
Polej mi znowu, pogadamy o bzdetach
Zamienimy to w bełkot, jak zawsze na baletach
Znowu ci powiem, że szacunek nie istnieje
Znowu odpowiesz mi, że jeszcze tak źle nie jest
A jak to nazwać? Nienawiść nas niszczy
I pierdolony syf, w który wpadamy wszyscy
Zanika instynkt, zanikamy ty i ja
Słyszysz gwizdy, kogoś zjadła ta gra
Wiedziałem czego chcę, dziś boję się pragnień
Boję się marzyć, bo marzenia ktoś ukradnie
Spotkasz mnie na dnie za parę lat człowieku
Więc korzystaj z tego dnia i z naszych sekund
[Refren]
Szanuj mnie, bo jestem człowiekiem
Szanuj mnie, jestem taki jak ty przecież
I choć nie jestem twoim przyjacielem
To szanuj mnie, tworzymy zwarty szereg
Szanuj mnie, bo jestem człowiekiem
Szanuj mnie, jestem taki jak ty przecież
I choć nie jestem twoim przyjacielem
To szanuj mnie, tworzymy zwarty szereg