Junes
Junes
Junes
Junes
Junes & DJ Te
Junes
Junes & Kuoter
Junes & Kidd (POL)
Junes
Junes
Junes
Junes & DJ Te
Junes & DJ Te
Junes & Konik & Enson & Łozo aka Pitahaya
Junes & Zkibwoy & Te-Tris
Junes
[Verse 1: Junes]
Jestem głosem wielu sumień, umiem ponieść klęskę
Kiedy Twój pociąg sunie jak do pracy jedziesz
Umiem być w Twojej skórze kiedy spuszczasz głowę
Kiedy dla nich jesteś słojem i śmierdzisz gnojem
Jesteś w tkance miasta jak kurwa obcy byt
Ciśnienie wzrasta, chcesz hajs na godny byt
Nie chcesz się, kurwa, z nikim ścigać tu o nic
Chociaż gówno to co dzień muszisz tu znosić
Nawet zmieniając meldunek i kierunek dojazdu
Dla większości sumień stąd będziesz jednym z chamów
Ja też tak się czułem, choć umiem wygrać z nimi
By wybuchli w ogniu kłótni wystarczy iskra przy nich
I wygrać przy nich, kiedy patrzą Ci w plecy
Kiedy osiągasz tu sukces - miasto się cieszy
I nie przejmuj się na miejscu przebitych opon
Obce blachy to nie powód by wydawać osąd
Obce blachy to nie powód by stać tu z kosą
Kiedy kolejni przyjezdni się tu przeniosą
Głowę posyp popiołem, dalej rób co swoje
Rozwoju tego miasta jesteś zamachowym kołem
[Verse 2: Junes]
Kiedy kurwo mnie pytasz skąd się tu wziąłem
Południowe Podlasie, kojarz z Sokołowem
Chociaż płacę tu podatki od wielu lat, Ty
Mam tu OC fury i kumpli wielu jak Ty
I choć nigdy nie zmierzałem do celu jak Ty
Nigdy nie pytaj mnie co tam u Ciebie na wsi
Ile pokoleń tutaj jesteś, co z tego wynika
Jesteś tym kim jesteś, rodzi Cię matka, nie szpital
Jesteś swoim zachowaniem, nieważny adres
A twardy osąd, chodź tu sprowadzić na mnie
Buduję to miasto jak Ty, a nawet bardziej
I więcej prawdy w tym, niż w Twojej prawdzie
I kiedy znowu coś narzekasz to pomyśl kto
Zbudował na swoich plecach cały Nowy Jork
Jestem kamieniem węgielnym tego co zostawię
I nie kłamię kiedy mówię, że kocham Warszawę
Znam historię tego miasta, nie muszę udowadniać
Nie musiałem tu dorastać, by wiedzieć jak grać
Nie ma we mnie za grosz chamstwa, to wyższy byt
I zanim powiesz coś o mnie uprzejmie zamknij ryj