[Intro]
It's quiet now...
They came from the blackness
[Zwrotka 1]
Podróżuję krętą ścieżką toni wody
Słabnącym stale kraulem toruję drogę przez fale
Co raz to bardziej wyszukane mam powody
By ciekawość mieć na wodzy zaglądając pod jej taflę
Długie marsze tylko hartują charakter
Wąskim traktem brniesz, aż do utraty sił
Gdy upadniesz zmory atakują nagle
Nie waż się otwierać, hieny pukają do drzwi
Mimo krzywd każdy wieczór wieńczy pacierz
300 sekund dzieli mnie by móc śnić
Wrota nieba cherubin wspiera otwarte
A ja nie dostrzegam ich, niczym ślepiec ze stu mil
Kolejny krzyk, kończy byt wilków skowyt
Chcę obudzić te demony, rozjuszyć do czerwoności
Przepłynąć Styks, położyć oczy na ich kły
Wtedy powrócić do domu, ciągnąc za sobą ich głowy
Szczęście, że tu jesteś, wiem, że Ty też tego nie chcesz
Szczęk zamka w tle tylko potęguje presję
Koszmar zza tych drzwi od wieków jest moim przekleństwem
Gdy tu wejdzie ja zostanę, Ty uciekniesz jak najprędzej
Diabeł spuszcza z łańcucha pomioty piekieł
Sługi zła, trzygłowe psy jak cerber
Chociaż nie chce, mierze się z szaleństwem
Mam na plecach zakreśloną po ich szponach długą pręgę
Bije w werbel dobosz piekielnych zastępów
Opętańczy taniec zakreśla wiraże
Z szafy planują wymarsz legiony szkieletów
Dla wrogów podnieść bramę to ostatnie z moich marzeń
To, co splata moje losy z resztą świata
Chronią kody, myśmy rozerwali wór
W gród na tarczach wnoszą ciała, widać z dala już
Żałobne korowody, mam tu wykopany dół
[Refren] x4
Zamknij oczy, spójrz na świat okiem spod powiek
Wstrzymaj oddech, spróbuj śnić jak gdyby nic
Nie czekaj jutra, żadne z nas już się nie dowie
Po co ten cyrk, trud, smutek dla tych paru chwil
Zatkaj uszy, słuch dominuje myśli
Przestań czuć, wiatru oddech przelał krew
Porwał rozum, na nic zda się lęk
Nie ma już odwrotu stąd, gdzie wędrowców czeka śmierć