[Zwrotka 1]
Przez długi czas byłem kimś kim naprawdę nie jestem
A jak już byłem sobą, mówiłem "sobą nie jestem"
Chciałem być w centrum, widzieć wszystko, wiedzieć jak najwięcej
Po czasie zrozumiałem, że to nie jest dla mnie miejsce
Przechodzą obojętnie, wcale nie dziwię się im
Jak prosili mnie o pomoc, przeszedłem jak Oni dziś
Nie mówię o przyjaźni, z moich ust to nie prawdziwe
Jak mam mówić o przyjaźni jak prawdziwą zatraciłem
Z własnej winy, bo miałem wyjebane
Dzisiaj to Oni mają skoro ich nie szanowałem
Dziwny przebieg wydarzeń, wszystkich z boku zostawiałem
Chciałem wtedy wejść na szczyt, a powoli upadałem
Dzisiaj to wspomnienia nie ma ich i nie ma mnie
Choć bardzo chciałbym wrócić, móc to cofnąć, zmienić się
Zgubiłem sens po drodze, ciężko mi znów spać po nocach
Kamienne serce noszę, dziś już nie potrafię kochać
Czy będzie dla mnie szansa, złapać szczęście, być szczęśliwym
Czy wszystkie błędy jak bumerang wrócą w krótkiej chwili
Czy wystarczy mi siły by zrealizować plan
Czy to już jest ostatni rozdział, w którym jestem sam
[Zwrotka 2]
Jest mi tak cholernie wstyd, że słaby ze mnie syn
Jeszcze gorszy brat, tak nie może być
Znowu z płuc wypuszczam gęsty dym
Zamykam oczy, nie chcę patrzeć na świat, który ma zły wpływ
Wyobraźnia, często płata figle mi
Nie mam w sobie dużo ciepła, nie mówię, że kocham ich
Ale oddam swoje życie w chwili zagrożenia
Prędzej czy później i tak mi twarz przysłoni ziemia
Święty człowiek moja matka
Chodź nie okazuje uczuć, dałbym się kurwa za nią pochlastać
Mamo chcę robić muzykę, wierzę, że się uda
Będę robił wszystko żebyś była ze mnie dumna
Zapominam jak smakuje wóda
Już nie włóczę się po mieście, teraz robię cuda
Tworzę dzieło, do szczęścia mi nie potrzeba już nic więcej
Ręka pisze tuszem, ale wersy pisze serce