[Intro]
Jak się okaże, że to lepsze jest od wszystkiego, co robię
To już więcej nie mixuję - wrzucam w folder surowe
Powiem znowu "pierdolę", jak widzę te marne liczby
Ale weź się w garść chłopie, jeszcze staniesz tam, gdzie inni
Mało poważni, no bo to zajawa tylko
Ale zdobywanie Grammy na fristajlu to nie hip-hop
Biorę się za te pierdolone dźwięki - podaj bit, yo
Jak Filipek na wolno, teraz jadę bardzo szybko
[Verse 1]
W chuju ten mainstream - jestem tym gnojem, co nie widzi pengi
Ale jak kiedyś zobaczysz ten fleszyk - tak jak mówiłem, tylko dla pieniędzy
Robię codziеnnie te mixy i teksty, chociaż niе wiecie, co u mnie dawno
Słowa nie mówię jak Charlie Chaplin, ale 2021 to fajno będzie
Tracki pojebane takie, że uszy nakarmią, a otwierasz gębę
Taniej to wyjdzie, jak zamawiasz bilet niż po browary stajesz w rzędzie
Sporo siedzimy na chacie, już, w sumie, poproszę grille i powietrze
Dosyć siedzenia na chacie, mam ochotę w pogo już odpinać lejce
Gangbang, na pierdolonym Roddy Ricch beat
Mogę niewiele wam zdradzić, ale nie zawiodę przynajmniej na dziś i
Oczy na mnie tak jak Meek Mill
Nie wierzysz sobie to idź pić
Mam skille i dużo ambicji
I w chuju zdanie jakiejś pizdy
[Hook]
Kiedy śpią, ja katuję numer
W piątek monotonia i wątroba tańczy sambę
Czasem mam stop, ale stale idę w górę
I próbuje, nawet kiedy blisko parter x3
[Verse 2]
Wodę popijam piwem, tak na zmianę, kiedy w studio siedzę
Gotujemy papier jak crack, jak drwal, ale wege
Ja do tego na niebie, by wypierdoliło w eter
Ale śmiało by powiedzieć można, że ma bekę
Motywacją jest scena, co nie zachwyca za bardzo
I parę osób, co by za ten rap umarło
Może jestem boomerem, a 21 mam na karku
Przede wszystkim wierzę w siebie, nie mam czasu na tango
[Hook]
Kiedy śpią, ja katuję numer
W piątek monotonia i wątroba tańczy sambę
Czasem mam stop, ale stale idę w górę
I próbuje, nawet kiedy blisko parter x3