[Zwrotka 1]
Samotnik, asceta, pustelnik, odludek?
Nie wiem jak to nazwać, jebać nomenklaturę
Zaznajomiony z bólem poprzez brak panaceum
Choć czasem mówię czule, to częściej słyszę: "nie mów"
Idę sam do celu, mijam doliny, pagórki
Chyba wolę żyć w czeluści, by nie doiły mnie pluskwy
Lub tkwić w iluzji, już nie słuchać durni
A może chcę by ktoś mnie właśnie dzisiaj wkurwił
Odkręcić kurki i ulecieć w kosmos łatwiej
Niż poczucie pustki zlikwidować w walce
Nim się zatnę, zagram o wyższą stawkę
Bo nie zadowala mnie to co podają mi w standardzie
Nie wiem czy zostanę tu legendą jak WIll Smith
Wyciągnę z tego życia jakiekolwiek korzyści?
Wiem, że nie ma dla mnie niemożliwej misji
Od kiedy po każdym zdaniu stawiam wykrzyknik
Swego pewny jak nigdy przedtem
Wezmę swoje jak chcesz to mi wyrwij ręce
Czuję szczęście, chowam w sercu rap
Ciągle idę sam, ja versus świat
[Skrecze: DJ Te]
[Zwrotka 2]
Nie dostałem nic na tacy, wywalczyłem ciężką pracą
Ale tacy są rodacy że cie jeszcze zjebią za to
Zawiść, zazdrość, wrogość brzmi wymownie
Nie wiem jak to nazwać jebać terminologię
Każdy twierdzi że cię poprze, finalnie zostajesz sam
Wszystko zrzucisz po grze na fatalne rozdanie kart
Fart opuścił mnie dawno, nie trawił mojej frustracji
Ciągle wierzę, że to czas chwilowej separacji
Jak mam żyć? nie pytam Pana premiera
Sam mam iść, nikt mi dróg nie poprzeciera
Niesforna wena każe mi nadal bazgrać
Muszę powiedzieć swoje nim zaburzy to afazja
Narasta szansa grdyka czuje swój przykaz
Sama muzyka zrobiła ze mnie fanatyka
[Skrecze: DJ Te]