E V
E V
E V
E V
E V
E V
E V
E V
E V
E V
E V
E V
E V
E V
E V
E V
E V
Czemu każdy jej ruch
Tak dotyka me serce
Chciałem wyczytać z ust
Się zakończyło seksem
Biorę kolejny buch
Co leczy rany cięty
Opuszczam dach i zapierdalam ponad 200
To miasto jest jak rap, tym żyjesz lub Cię nie chce
Sodoma i gomora, ten słup soli zmienił w pengę
Mam ziomali na psach co chcieli robić więcej
Też paru którym mama co weekend przynosi świeczkę
Pierdolę ten niesprawiedliwy świat
Się rodzimy w sekundę, umieramy w dwie
Gdzie jesteśmy biegając po snach
Myślenie o śmierci mi poryło łeb
Czemu akurat anioł zabrał go
Gadają że ktoś patrzy na nasz każdy grzech
Jesteśmy tylko ludźmi i nas kusi zło
Czuję się jak w jakiejś symulacji, planowany dzień
Długa noc, wstaje dzień
Nigdy nie wiem czy ostatni piszę wers
Jeden skok, został dzień
Klapy z oczu jego matki, traci sen