[Zwrotka]
Czasami nie chce mi się biec już – iść nawet
Nie mam ochoty wcale
Wtedy kusi mnie by się położyć na środku drogi – jak kamień
Żyć bez miłości – to nie żyć
I leżę wtedy jakbym chciał zajrzeć do wnętrza Ziemi
HALO!? Kim jesteśmy?
To echo moich słów, więc wole milczeć
Ale milczenie to samotność, więc krzyczę wtedy, KRZYCZĘ!!!
Im głośniej tym bardziej wraca do mnie jazgot jakiś, chaos
"Wstawaj Piotr, światło, patrz w światło, nie możesz gasnąć"
Segregują ludzi jakby ich stworzyli co najmniej
Jeden jest piękny, drugi ma wadę
Trzeci jest biedny, czwarty bogaty
Piąty jest ślepy, szósty nie patrzy (he, he)
Siódmy ma odzież ze złota, ósmy złote myśli
A żaden z nich nie wie, skąd przyszliśmy, dokąd idziemy
Wszystkie drogi prowadzą do szczęścia
W tym jedna asfaltowa, ja otrzymałem cząsteczkę od Boga
Której szukali w hadronach, to gen jest – GRAAL!
Śmierć? Wolę życie – nie słyszę jak mnie namawiasz bym leżał
Nie słyszę – zatykam uszy ty podła nocy
Maskuję sztuczki te gwiazdy to takie punkty, sami oszuści
Niby prowadzą przez istnienie by lżejszy był ciężar, bezmiar
Ale to ciemność nie ma punktów odniesienia... Bestia
Bóg złożył mi ofertę, to życie wieczne
Kusząca propozycja, a propos – iść mam, to misja
Bozon