PROLOG

Yeah, robię to
Do bólu
Studio to moje tabernakulum
Chyba już dorastam
Coraz więcej umów wpada w moje łapska
Ja chce więcej tłumów
Ludzi w tym klubie co mają wyjebane, wchodzą w ten wir i łapy do góry jakby to był napad - a
Chyba nie wyglądam jak zbir ha, yeah
Brakujący puzel ty czujesz to samo, to działa w dwie strony, to trochę niezręczne
Potem pytają mnie jaki jest zippy — popierdolony ha
Sokół powiedział mi, że mam za mało emocji jak na to, jak to poskładałem
Sory, kładę prawie dekadę i ma być jak w zegarku, ale za wskazówkę biję grabę, yeah
Przyda się trochę pokory to wiem, zawsze mówię w prost albo walę na oślep
Moje największe marzenie to, nie wiem, nie być jak ojciec
A to mój wzór i nic nie jest proste
We mnie zabili dzieciaka on czasami wraca (co chcesz?)
I się domaga: pełna ma być taca jak do stołu siadam
Wszystko moim kosztem, yeah

Robię to
Do-do bólu
Do-do bólu
Robię to za każdym razem jakby to miał być mój ostatni
Będzie po mojemu albo będzie po mnie
I tylko z tymi, co stoją tu ze mną jak wryci, na koniec podzielę się tortem

Nawet jak wycisnę z tego wszystkie łzy
Minie jesień - wyjdzie słońce
I tak na koniec zostaniemy tacy, jak dziś
Ta-ta-ta-tacy jak