[Verse 1]
W sumie zaczynam myśleć, że to może być na serio
To taki poziom, że już nie wypada nawet klęknąć
A jestem z tych, którzy pierdolą vip room
Bo zwykle gwiazdorka ma parcie, żeby pluć w tłum
Marne swag'i, Polska, fame'y, nadal tylko w postach
Postaw się na ich miejscu, wiesz już ile chciałbyś dostać?
Przeżyłem dawno przed czym ostrzegała matka ich
A mam na myśli opcje, które nawet trudno wybrać im
Bo jestem z miejsca, gdzie reszta to tylko standard
Wystarczą im etaty w robo, potem prokreacja, racja
Ja nadal jestem chudy jak gdybym pił wódkę wciąż
I w sumie przy tych planach trudno się nie skraplać w nią
[Hook] x2
Ktoś zaczął o mnie mówić, ktoś zaczął o mnie pisać
Jestem już gotowy, żeby mieli powód dzisiaj
Jedni zaczęli słodzić, drudzy podlali hejtu
Jak masz charakter masz też wrogów i to zaakceptuj
[Verse 2]
Deys, ej, wchodzę na playground, my state of mind, bwoy
Deys, ej, wchodzę Unchained jak Quentin'a Django
Wiem, dziś brudzę się w tych znakach jak skryba
Chcą rozkminiać, kończą na ścianach jak przy hieroglifach
Man, moje zagrywki, ja olewam lajty, chcesz orbitować jak enterprise
A z takim polotem to twoje sztandary se mogą pomarzyć, że zobaczą wiatr
Tworzę religię, każdy prezbiter tu zmówi modlitwę jak zagryzam z bitem
Zalewam litrem kolejny weekend i olewam to, kto teraz jest lider
Jestem z tych, którzy w Polsce mają lepszy feeling
Mają lepszy feeling w kategoriach z nowej ligi
Nie wiem, kto czeka na mnie, wiem, że rozpaliłem sen
Ogarniam tak jak facet, wiem, że byś odpuścił, man
[Hook] x2