[Zwrotka 1]
Słony posmak żalu budzi mnie
Próbuję go przepić drugim dniem
Lodowate dłonie patrząc wstecz, były cieplejsze niż
Poranna kawa i sobota w lecie 2018
Kiedy próbowaliśmy łapać życie za rogi
"nikt się nie boi"
Wtedy brzmiało jakoś prościej
Nie wiedziałem, że da się tu tak nabroić
[Bridge]
Na pustej planszy próbuję grać
Dopóki nie zasnę nie jestem sam
Dopóki grasz
[Refren]
Wyjmuję strach, niepotrzebny dreszcz
Mój płacz zamieniony znowu w kąpiel z łez
Po prostu
Po prostu
Czasami mam dość, buduję wstręt
Gubię mój krok i nie umiem się wznieść
Po prostu
Tak po prostu
[Zwrotka 2]
Bywałem sam jak palec
Bywałem zniszczony jak Notre Dame
Widziałem łzy i fale
Ktoś z zimnym oddechem mówił "szach i mat"
Minął czasu szmat - jestem, przedawkowany moim kłębem z wad
Bez proporcji na emocji permanentny ślad jakbym był
Tylko pierwiastkiem spraw
[Bridge]
Na pustej planszy próbuję grać
Dopóki nie zasnę nie jestem sam
Dopóki grasz
[Refren]
Wyjmuję strach, niepotrzebny dreszcz
Mój płacz zamieniony znowu w kąpiel z łez
Po prostu
Po prostu
Czasami mam dość, buduję wstręt
Gubię mój krok i nie umiem się wznieść
Po prostu
Tak po prostu
Wyjmuję strach, niepotrzebny dreszcz
Mój płacz zamieniony znowu w kąpiel z łez
Po prostu
Po prostu
Czasami mam dość, buduję wstręt
Gubię mój krok i nie umiem się wznieść
Po prostu
Tak po prostu