Odcina

[Intro]
Odcina zioma blant, ja powoli się przewracam
Obok mała bibi, skóra, biała czekolada
Gada coś do ucha, ja nie słucham, się nie staram
Transparentnie na to patrzę i nie czuję, moja sprawa
To przejdzie rano, się nie martwię dzisiaj
Nastawienie miała być tylko zabawa
A też pada, ktoś ma ataki paniki, ktoś nawala, ja odcinam się

[Zwrotka 1]
Odpalamy to wetrze, Chogin gubi się na wietrze
Dzieje się grubo, dzieje się za bardzo
Miało go nie być, a powraca stres
Jakby (?) nad tsunami, gubię ster
Rany na plecach, a na serce naszła pleśń
Oprócz tego, że gubię kroki, gubię sens, sens, to gubię sens (Yeah, yeah)
Chciałbym coś poczuć, ale powoli giną we mnie emocje
Ona chce promienia, alе zapomniała noc jest
Bo to dla nie jej za mocnе, to chyba dla niej koniec
Burbon leje się do szklanek, to co się dzieje wokół to jest bardzo pojebane
Dla kogoś to za dużo (za dużo), to chyba dla niego pogrzeb (jest)
Ktoś siedzi skulony jak (pies), ale ja wiem, że to jeszcze nie koniec
Pokazuje swoje dłonie, zimne i pokryte lodem, czemu jej oczy są czerwone?
Czemu pytam skoro wiem?
Czemu się wahasz kiedy chcesz?
A może tak jest, ale ja odpowiem nie
Ci obok mnie to gang, co cię obchodzi to jak nazywam moich ziomków
Zachowujemy się dobrze, lecz daleko od porządku
Buchnij cały lokal, tak jest
Ale zawsze całym sercem jebać twarde