NIE BĘDĘ SIĘ WIĘCEJ BAŁ

Od zawsze w dłoni mam miecz
Od zawsze nad głową bat
Na plecach dźwigam swój krzyż
Przede mną jest tylko strach
Zasuwam ślady krwi bo przeszedłem drogi szmat
A kiedyś obiecali mi że nie będę się więcej bał

Od zawsze w dłoni mam miecz
Od zawsze nad głową bat
Na plecach dźwigam swój krzyż
Przede mną jest tylko strach
Zasuwam ślady krwi bo przeszedłem drogi szmat
A kiedyś obiecali mi że nie będę się więcej bał

Jestem pielgrzymem choć ciemne mam myśli
Dawno zatraciłem wiarę
Nie rozmawiam z bogiem nie mówie amen
Mam inny Jеruzalem
Anioły mają ostre szpony i szarpią mi skórę za każdym razem
Gdy podniosę głowę z nadziеją że może dziś będzie inaczej

Walczę ze światem nie świat walczy ze mną
Walczę sam ze sobą i przegrywam wojnę
Wylecz każdą ranę zabierz tą niepewność
Powiedz że mnie kochasz a po chwili odejdź
Nie chcę więcej kłamać gdy spoglądam w lustro
Że czuje się dobrze jest okej jest fajnie
Chcę wiecęj kłamać gdy spoglądam w lustro
Typ po drugiej stronie uśmiecha się do mnie
Lecz zamazaną ma twarz
Może to stary ja
Może jest taki sam
A może nie poznał zła bólu krwi i ran
Ciszy czterech ścian
I chyba ma wszystko
Czego nie mam ja
I chyba ma wszystko
Chciałbym żebym to był ja

W dłoni mam miecz bo musze się bronić
Bat przypomina mi gdzie moje miejsce
Krzyż bo dźwigam winę swoich zbrodni i ciągle się boje tego co nadejdzie
Zostawiam krew szkło przecina stopy
Mimo to dalej po nim biegne
Duchy mówią że będę dobry
Sam nie wiem czy im jeszcze wierzę

Mam wizję w której wszystko płonie
Jestem złym prorokiem bo zwiastuje kleske
Wizje końca dawno nie są obce
Gdy wspominam miejsce które nie istnieje
Spadające mury ciała leżą wszędzie
Pękło moje serce i już go nie zlepie
Jestem widmem we śnie
Jestem duchem w mieście
Dusi mnie powietrze
Chciałbym zginąć wreszcie

Od zawsze w dłoni mam miecz
Od zawsze nad głową bat
Na plecach dźwigam swój krzyż
Przede mną jest tylko strach
Zasuwam ślady krwi bo przeszedłem drogi szmat
A kiedyś obiecali mi że nie będę się więcej bał