[Zwrotka 1]
Powiedz w moim mieście, powiedz, że się da
Zostawić monotonię na chodnikach tego dnia
Gwiazdy wyszły na niebo w poszukiwaniu szans
A nieszczęśliwi na ulice, żeby łapać blask
Nie jestem tym, który zapomina drogi szlak
Bo dzięki temu szanuję drogocenny czas
Niewiele mam go, ale podzielę się z tobą żeby ci go dać
Ludzie nie banknot, jedyna zasada dla wszystkich jebanych szmat
Z każdym krokiem głosy milkną, cisza głośniej woła
Ci co się kręcili blisko wypadają z koła
Nie chcę umrzeć szybko, rzeczywistość za mnie kona
Anioł upadł nisko, tak że pękła aureola
[Refren]
Muszę iść, w głowie gra polifonia
Muszę iść, na smyki kalafonia
Czuję rytm, kroki to alegoria
A za mną wciąż ta jebana monotonia
Za mną wciąż ta jebana monotonia
Za mną wciąż ta jebana monotonia
Muszę iść, leję oliwy do ognia
Oliwy do ognia, oliwy do ognia
[Zwrotka 2]
Jak wyglądają sny tych co nie widzą nic
Niemi krzyczą o pomoc, ale gdzie jestem ja!
Bardzo boli to co nie widoczne
Jestem niewolnikiem moich potrzeb
Nie namawiaj, bo i tak nie skończę
Przyjdzie taki dzień, kiedy cię pogoni postęp
Jak będziesz daleko to cię dotknę
Kiedy się obrócisz to się potkniesz
Ale muszę zwinąć
Zawsze obok na złe i dobre
Powiedz mi dlaczego widzę cię znowu
Czemu zawsze kiedy ruszam idzie za mną twój korowód
Serce mnie woła, dusza trzyma, a zakazuje rozum
Znalazłem porozumienie, wtedy ty znalazłaś powód
[Bridge]
Byłem przy tobie, jak nie miałeś nic
Teraz na głowie triumfalny liść
Stoję obok po to żebyś mógł iść
Dlatego kolejny raz rodzi się myśl ta
[Refren]
Muszę iść, w głowie gra polifonia
Muszę iść, na smyki kalafonia
Czuję rytm, kroki to alegoria
A za mną wciąż ta jebana monotonia
Za mną wciąż ta jebana monotonia
Za mną wciąż ta jebana monotonia
Muszę iść, leje oliwy do ognia
Oliwy do ognia, oliwy do ognia