Moja Ziemia

[Tekst piosenki "Moja Ziemia"]

[Intro]
(Na mojej ziemi, na mojej ziemi, na mojej ziemi, na mojej ziemi)

[Zwrotka 1]
Na mojej ziemi — są ludzie żywi albo zamuleni
I tam, gdzie nie dociera słońce — dociera niebyt
I nie myśl, że chodzi tutaj o podstawy biedy (Ta)
A o samopoczucie, które gnije jak marchewy
Potrzeby niektórych ludzi przeważają szalę (Szalę)
Weź nalej — wypij swoje — podaj dalej
Z tym stażem — to i kostucha idzie w parze
I w końcu usłyszałem, że znaleźli go nad ranem
Padł amen — informacja przekazana
I kolejna dekada teraz na ramach cmentarza
To jego kara za smutek, jaki doznawał
A może wyzwolenie z tego napoju szatana (Ta)
Weź gadaj, nie naśmiewaj się z kumplami
Z człowieka, który umarł, bo nie wygrał z nałogami
Świat się nie wali, czekaj, aż ci się zawali
I może się z podobnym gościem zamienisz rolami
Płynąć na fali może każdy po kolei
Lecz nikt ci nie przyklei tego, że to się nie zmieni
Na mojej ziemi — ludzie znają treść idei
Że dzisiaj jesteś tutaj — jutro w grobie albo w celi

[Refren]
I wciąż tak wiele osób tu szuka zaczepienia
Znaku z nieba, którego pozornie nie ma
Smakować chleba trzeba i nie ma pieprzenia
Że sam nie potrafię zdobywać tu swego mienia
I wciąż tak wiele osób tu szuka zaczepienia
Znaku z nieba, którego pozornie nie ma
Smakować chleba trzeba i to się nie zmienia
Mój świat, mój kraj, mój dom i moja Ziemia

[Zwrotka 2]
I jak pisał Peja — panie nie będą tak uprzejme
W urzędzie kolejki na kilka innych pięter
Nie pieprzę, ludzie czekają bardzo niechętnie
Bo jak ma być inaczej przy zarobkach 1200?
Ewidentnie — ty przejdź się po szpitalu
Tam pomoc niczym z raju — jest z innego wymiaru
Powiedzą: „Waruj, siadaj i czekaj pomału"
Aż prędzej cię przywita śmierci lodowaty całus
Nie miałem planu, nie mam — ale go zbuduję
I pewnie wyląduję w stadzie tyrających mrówek
A może, tudzież, jakoś zarobię fortunę
I nie przeszkodzi mi w tym banda politycznych kurew
Mam swój amulet — ludzi i najlepszą pasję
Rap starcie z aktualnym syfem w państwie
Mam rację (Ta) i pierdolę rymowane baśnie
Co sypią się po czasie jak międzyludzkie relacje
Sprawdź nacje — która nie zamierza czekać
Na skurwienie świata i opętanie człowieka
Płynie jak rzeka ludzka zguba na monetach
Co stara i klasyczna jak nakurwienie we flekach

[Refren]
I wciąż tak wiele osób tu szuka zaczepienia
Znaku z nieba, którego pozornie nie ma
Smakować chleba trzeba i nie ma pieprzenia
Że sam nie potrafię zdobywać tu swego mienia
I wciąż tak wiele osób tu szuka zaczepienia
Znaku z nieba, którego pozornie nie ma
Smakować chleba trzeba i to się nie zmienia
Mój świat, mój kraj, mój dom i moja Ziemia

[Zwrotka 3]
Przeżycia zbieram i zapisuję je na papier
Nawijam w rapie — nie stoję i patrzę jak gapie
Zajawkę łapię, aż mi pot po nosie kapie
I poruszam tematy związane z moim klimatem
Wśród klatek — wychowany aż do dzisiaj
I wciąż reprezentuję to miejsce mojego życia
Rapowa klika nigdy nie wie, co to cisza
I nigdy nie dążyła po jakieś statusy VIP-a
Dobra technika, dobre rymy i szacun, bratku
To ten harpun, co trafił niedowiarków
Bez lansu, ciągle płynę na tym statku
A dyniowate żagle przypierdoliłem do masztu
Masz tu, pojebańcu, ten kolejny wrak
Co nowoczesne gówno będzie nabijać na pal
To nie Anonim Gall, ale Plutanabol
I weź na psy myśli faks, po czym chuj ci w twarz
To ten miejski stan, który prezentuje rewir
I ciągle w otoczeniu, a nie samotnie jak Kevin
Moje szeregi z morza wychodzą na brzeg
I przejmują kontrolę na tej zagrożonej ziemi

[Refren]
I wciąż tak wiele osób tu szuka zaczepienia
Znaku z nieba, którego pozornie nie ma
Smakować chleba trzeba i nie ma pieprzenia
Że sam nie potrafię zdobywać tu swego mienia
I wciąż tak wiele osób tu szuka zaczepienia
Znaku z nieba, którego pozornie nie ma
Smakować chleba trzeba i to się nie zmienia
Mój świat, mój kraj, mój dom i moja Ziemia