Światła odbite
W szybach pustych zaciemnionych mieszkań
Znowu cisza, kiedy wspinam się po piętrach
Słyszę tylko swoje kroki
Chciałbym przestać
Źle się czuję, kiedy ginę w cudzych dźwiękach
A raczej w ich braku
Nie czuję strachu
Moim jedynym celem
Jest nie skończyć szybko w piachu
Osiągnąć szczyt
Pewnie jestem już na dachu
By oglądać śmierć dnia
Choć tak zwany słońca zachód
Odbijam te spojrzenia
Odbijam wszystkie słowa
Odbijam kiedy ktoś mi mówi, że ma towar
Nie ocenie ciebie, bo nie moja w tym rola
Wciąż za duży świat i za mała głowa
Tak myślę wciąż i wciąż
I sam już nie wiem
W co mam włożyć ręce
Bo znowu coś spieprzę
Albo znowu mi się nie chce
Ziom
Nie widzę wyjścia
Więc stąd nie ucieknę
I umrę w naszym mieście
Tak myślę wciąż i wciąż
I sam już nie wiem
W co mam włożyć ręce
Bo znowu coś spieprzę
Albo znowu mi się nie chce
Ziom
Nie widzę wyjścia
Więc stąd nie ucieknę
I umrę w naszym mieście
Deeeeszcz
Krople na twarzy
Nie mam w sobie nic
Już nic
Nie przywrócisz mnie
Zostawiłem tylko łzy
Patrzę inaczej na świat
Mówię mniej niż wtedy
Zerwane struny
Szał
Pusty pokój
Biało-czarne gazety
Tak myślę wciąż i wciąż
I sam już nie wiem
W co mam włożyć ręce
Bo znowu coś spieprzę
Albo znowu mi się nie chce
Ziom
Nie widzę wyjścia
Więc stąd nie ucieknę
I umrę w naszym mieście
Tak myślę wciąż i wciąż
I sam już nie wiem
W co mam włożyć ręce
Bo znowu coś spieprzę
Albo znowu mi się nie chce
Ziom
Nie widzę wyjścia
Więc stąd nie ucieknę
I umrę w naszym mieście