[Refren]
Odłączyło mi kable, zaraz będzie awaria
Pa jaki mam drip, ale prawie nie zarabiam
Pracuję całą noc, żeby pracować za dnia
Latam tam po bloku i zarażę jak malaria
Bez słów, nie chcę słuchać pierdolenia
Dzisiaj jestem wyłączony, ale nic się tu nie zmienia
Bez snu, nienawidzę swego cienia
Zjadłem tyle barów, nie mogę wyjść z więzienia
[Zwrotka]
Oksykodon, same xany już mi nie pomogą
Widziałem czarne słońce i piasek jak Bonobo
Zajebany tak, że przywitam się z podłogą
Byłem po drugiej stronie jedną nogą
Trzymam ją za włosy, kiedy bawi się mą głową
Brudno pod klatką, jebie towarem z daleka
Jak nie ma fufu na Rydygiera podwiozą, kawałеk dalej apteka
Chodzę jak zombie, stalе na lekach
Ona nalega, żebym przestał
Pyta mnie, który znów umarł kolega
Piekło na ziemi, więc pójdę do nieba
Znów tagi na murach nocą napierdalam hurtem
Próbują dogonić, jadą wolno to nie bubel wóz
Randka w ciemno z twoją dziwką to nie będzie moulin rouge
[Refren]
Odłączyło mi kable, zaraz będzie awaria
Pa jaki mam drip, ale prawie nie zarabiam
Pracuję całą noc, kiedyś pracowałem za dnia
Latam tam po bloku i zarażę jak malaria
Bez słów, nie chcę słuchać pierdolenia
Dzisiaj jestem wyłączony, ale nic się tu nie zmienia
Bez snu, nienawidzę swego cienia
Zjadłem tyle barów, nie mogę wyjść z więzienia