[Zwrotka 1]:
Moje sieci są puste, przez noc nie złowiłem ani jednej płotki
Moje serce jest puste, nie ma w nim pokoju, jedynie przedsionki
Jak mam iść na połów? Jak? Jeżeli sam czuję, że tonę
Nie wiem ile dokładnie waży moja dusza, ale czuję, że tonę
Wypełnia mnie pustka, opuszcza mnie pełnia
Czuję się przesycony głodem
Oświeca mnie mrok, a dotyka susza nawet, gdy wypływam na wodę
Rozwijam żagle, a wiatr wieje mi w oczy
Zero zdobyczy, ale za to co kurs, to szkody
Moja twarz tak skalana, łódź zalana, dusza sama
Tak że boję się spoglądać nawet w lustro wody
Czuję się jak ryba w wodzie w tym jeziorze cierni
Tak przywykłem do tego, że rzucają mi piaskiem
Zawsze, gdy wypływam, kończy się tak samo
Jakby moje oko sieci zapadło na jaskrę
A Ty stanąłeś na brzegu, jedyny dałeś mi siłę
Jedyny uświadomiłeś mi, że tonąłem, bo zwątpiłem
Jedyny podałeś mi przebitą dłoń
Gdy wszyscy inni ode mnie odeszli
Kiedy opadłem na dno
Ty nauczyłes mnie chodzić po powierzchni
Ty mnie składasz w całość, kiedy jestem w częściach
Ty pokazujesz mi jak się przemieniasz
Nie tylko tam, gdzie jest Mojżesz i jest też Eliasz
Jezu, pozwalasz mi poznać, że Ty jesteś Mesjasz
[Refren]
Zwróć się, o Panie, ocal moją duszę
Wybaw mnie przez Twoje miłosierdzie
[Zwrotka 2]:
Znowu się Ciebie zaparłem
Znowu upadłem zaprawdę
Znowu chciałem być dla nich przykładem
Kochać Cię Panie najbardziej, a Ty mówisz "zejdź mi z oczu szatanie"?
Nie widzisz jak się staram i biegnę?
Nie widzisz jak chcę dawać im serce?
Za to widzisz jak upadam, nadal nie chcesz mi pomagać
Mam wrażenie, że naprawdę Ciebie jara, gdy cierpię
Patrzę do góry, jedynie chmura tam idzie po niebie
Szukam odpowiedzi, bo mam tyle pytań i dlaczego milczysz, gdy krzyczę do Ciebie?
Boże!
Dlaczego cierpię, gdy wrzeszczę do Ciebie co dzień na kolanach?
Powiedz!
Dałeś muzykę, bym głosił, to dlaczego chcesz mi ją zabrać?
Nie mam już sił, by iść i żąć, i zbierać plony
Dałeś na imię mi Piotr, miałem być skałą, a jestem skruszony
I leżę wykończony, wyśmiany, upokorzony
A to wszystko, Jezu, po to, żeby wywyższyć Cię w górę
A Ty ile razy w sumie jeszcze skruszysz moją dumę, pytając czy Cię miłuję?
No kiedy to poczujesz?
Znowu, gdy mówię o Tobie każdy wokół na mnie spluwa
Znowu zmrużyłem oko, kiedy kazałeś mi czuwać
Po co mi ta wolna wola, jak nie umiem z niej korzystać?
Po co dałeś mi ją, Boże, jak to tylko moja zguba?
Mam dość! Nie mam już uczucia, we mnie jest pustka
A Ty patrzysz jak upadam i nie mogę już ustać
Skoro nie stworzyłeś zła, to dlaczego je dopuszczasz?
[Refren]:
Nie kryj przede mną swego oblicza
W dniu utrapienia mojego
[Zwrotka 3]:
Piotrze, byłem przy tobie i zawsze kochałem cię z całego serca
Piotrze, wołałem ciebie, to ty mnie szukałeś w niewłaściwych miejscach
Piotrze, każdy twój ból odczuwałem potrójnie
Kiedy szedłem z krzyżem i wołałem do ciebie przez całe życie
A to ty nie chciałeś mnie słyszeć, Piotrze
Szukałeś pociechy na świecie, nie we mnie
Tak rzadko przychodziłeś do mnie
Piotrze, wzywałeś me imię nieszczerze, tylko gdy ci było wygodnie
Serce mi pękało z każdym twoim grzechem
Lecz nie przestałem cię kochać i wzywałem cię na nowo
Wiem, że czułeś ból, ale jesteś latoroślą
Którą trzeba przycinać, żeby wydawała owoc
Rabbi!
Odejdź ode mnie, bo jestem grzesznikiem niegodnym Twych cnót
Rabbi!
Jestem tak grzeszny, Ty nigdy nie będziesz mi umywał nóg
Tyle grzeszyłem, otwarcie mówiłem im, że nie znam Ciebie
Wierzyłem w zabobon, a Ty mnie znalazłeś i mi przebaczyłeś
Więc zostawiam wszystko i idę za Tobą
Sam odsuwałem się od Twojej łaski
A za swoje grzechy Ciebie obwiniałem
Dziś jestem Kefasem, to imię mi dałeś
I zbuduj Panie wspólnotę na tej skale
Zostawiam Ci mą muzykę
Niech przy Tobie wygra skrucha, nie ego
Weź moje życie, daj Ducha Świętego
Co by się nie działo, ja słucham się jego
[Refren]:
Ojcze, w Twe ręce składam ducha mego
Ojcze, w Twe ręce składam ducha mego
Ojcze, w Twe ręce składam ducha mego
Ojcze, w Twe ręce składam ducha mego