[Refren]
A ja będę z tyłu na kanapie palił jazz
I dam się zawieźć znowu tym co kiedyś mnie zawiedli
Zanim mnie to wciągnie i mi zrobi z bani Meksyk
Muszę przeżyć lekcje i tak robię to bez przerwy
[Zwrotka 1]
Nie mówię off, nie mówię kończę, ja to robię non-stop
Grób albo willa, choć teraz się przyznać to błąd
Mamo to nie tak, że zapomniałem jak żyć
Że nie umiem spać i oczy na zapałki mam, jak
Matka nad dzieckiem, jak ojciec w robocie
Który chce do domu przynieść coś więcej
To nie moje miejsce, nie moi ludzie
Tak myślę codziennie
Że to moja żona i dzieci, to przecież niepewne
To przecież niepewne
Patrzę na swoje ręce
Drżą coraz bardziej i częściej
Jem z nich truciznę, przez podawanie ich kurwom na mieście
Na szczęście mam antidotum
Bo w trakcie powrotu zero kłopotu
Zapalam jazz, odpalam jazz, gaszę niepokój
[Refren x2]
A ja będę z tyłu na kanapie palił jazz
I dam się zawieźć znowu tym co kiedyś mnie zawiedli
Zanim mnie to wciągnie i mi zrobi z bani Meksyk
Muszę przeżyć lekcje i tak robię to bez przerwy